Chociaż sprawa robót w Kaliskach w 2019 roku wciąż jest badana przez pucką prokuraturę jej szef zaznacza, że nie jest ona łatwa pod względem dowodowym. Szczegóły, zgodnie z zapowiedzią, będzie można poznać dopiero za kilka tygodni. Póki co zarzutów prokuratorskich nikomu nie postawiono.
Jak pisaliśmy kilka tygodni temu, do Prokuratury Rejonowej w Pucku trafiło zawiadomienie jednego z kartuskich radnych o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez burmistrza Kartuz. Chodzi m. in. o możliwość przekroczenia uprawnień, a także możliwość przyjmowania korzyści majątkowych. Ma to mieć związek z robotami w Kaliskach w 2019 roku.
Wiceburmistrz Kartuz Sylwia Biankowska stwierdziła, że sprawa ma jedynie podłoże polityczne, bowiem urząd nie pierwszy raz mierzy się z atakami ze strony radnych opozycji. Do sprawy ustosunkował się też sam burmistrz Mieczysław Gołuński, przekonując w opublikowanym oświadczeniu, że działanie radnych ma na celu wyłącznie podważenie zaufania do jego osoby.
Tymczasem Jacek Chmielewski, szef Prokuratury Rejonowej w Pucku informuje, że w sprawie przesłuchano już osoby zawiadamiające (nie wszystkie), a także zabezpieczono obszerną dokumentację. Jednocześnie zaznacza, że tego rodzaju sprawy nie należą do łatwych pod względem dowodowym. Samo podejrzenie nieprawidłowości to bowiem za mało. Więcej będzie wiadomo za kilka tygodni.
-Postępowanie toczy się w sprawie konkretnego czynu, a więc badamy, czy dany czyn w ogóle został popełniony. Sprawa będzie się toczyła przeciwko burmistrzowi z formalnego punktu widzenia wtedy, kiedy zostanie mu postawiony zarzut – wyjaśnia prokurator. – Na razie postępowanie toczy się „w sprawie”, ale nie przesądzam, czy nie zmieni ono swojej formy.
Najnowsze komentarze