„Blues to korzenie. Reszta muzyki to są jego owoce”- Blues w Leśniczówce zabrzmi po raz trzynasty [WYWIAD]

„Blues to korzenie. Reszta muzyki to są jego owoce”- Blues w Leśniczówce zabrzmi po raz trzynasty [WYWIAD]

28 i 29 czerwca w urokliwych zakątkach lasów Mirachowskich odbędzie się XIII edycja Bluesa w Leśniczówce. Bluesowe granie co roku przyciąga szerokie grono miłośników dobrej muzyki. O historii Bluesa w Leśniczówce, wspomnieniach corocznych edycji oraz pasji do bluesa rozmawiamy z Leszkiem Przewoskim i Krzysztofem Melder, organizatorami słynnego wydarzenia w Mirachowie.

Blues w Leśniczówce 2019
Leszek Przewoski i Krzysztof Melder prezentują plakat promujący XIII Blues w Leśniczówce fot. M.F. / zKaszub.info

Blues w Mirachowie zabrzmi w tym roku po raz trzynasty. Skąd wziął się pomysł na stworzenie tego rodzaju festiwalu?

Leszek Przewoski: Usiedliśmy sobie kiedyś z Krzysiem i jeszcze wówczas z Piotrem Karwackim w eleganckiej restauracji. Po paru minutach rozmowy, przyszedł nam do głowy pomysł, że przydałoby się zrobić  fajny festiwal, który sprawiłby nam przyjemność. Następna myśl, jest piękne miejsce w lesie  na Kaszubach, które możemy wykorzystać. Miejsce do którego mamy dostęp, bo Krzysiu pracuje w Lasach Państwowych. Z nazwą nie było problemu-Blues w leśniczówce Mirachowo.

Reklamy

Krzysztof Melder: Dokładnie to miejsce nazywa się Stacja Turystyczna Lubygość.

Leszek Przewoski: Pierwsze edycje były troszkę szaleńcze, bo sporo tych pieniążków na Bluesa przekazaliśmy prywatnie. Teraz mamy sponsorów, a naszym głównym partnerem i sponsorem jest pan Burmistrz Kartuz i moja macierzysta firma czyli Kartuskie Centrum Kultury. Uzyskujemy znaczną pomoc od Lasów Państwowych i Nadleśnictwa Kartuzy.

Krzysztof Melder: Nadleśnictwo w Kartuzach udostępnia nam teren. Również w inny sposób nam pomaga. Jest dużo festiwali bluesowych w Polsce. Mirachowo w tej chwili jest na topie, jako jeden z najbardziej klimatycznych festiwali. Przyjeżdżają ludzie z Katowic, Warszawy, Poznania, Wrocławia i innych regionów. To są prawdziwi fani bluesa, którzy jeżdżą na potężne festiwale, ale ten nasz maleńki,  uznali jako swój taki pierwszy, letni festiwal na którym trzeba po prostu być .

Leszek Przewoski: No i tak to się zaczęło.

CZYTAJ TEŻ: XII Blues w Leśniczówce 2018 [ZDJĘCIA]

Czy nie było strachu, że ten rodzaj muzyki “nie przyjmie się” w naszym powiecie?

LP: Nie ma takiego strachu z tego względu, że ja zawodowo zajmuje się organizowaniem imprez, koncertów itp. Krzysiek jest fanem bluesa. Jesteśmy fachowcami w danej dziedzinie, ja się znam na swojej profesji, na technice, Krzysztof zna większość artystów w Polsce w tym gatunku muzycznym. Nam chodziło o jakość nie o ilość. Wszyscy tam się znakomicie bawią. Ten festiwal różni się od normalnych koncertów tym, że jest jak jedna  wielka rodzina, wszyscy się znają. Przyjeżdżają ludzie z całej Polski, wszyscy przybijają sobie piątkę i dobrze się bawią. Nie ma żadnych problemów z dyscypliną. Nawet dla mnie, człowieka który to organizuje technicznie, dla Krzysia, który się stresuje różnymi rzeczami, z artystami i tak dalej to jest jedyny taki moment że jesteśmy gdzieś w jakiś sposób tam zrelaksowani . Bo to jest fajna rzecz, sami żeśmy to dzieło stworzyli.

KM: Mogliśmy pójść na totalną łatwiznę i zrobić tą imprezę w Kartuzach. Gdzie by było na pewno „set” ludzi więcej, bo przypadkowi ludzie by przyszli. Naszym założeniem było też to, żeby nie  byli to przypadkowi ludzie. Tam trzeba chcieć być. Do lasu nie ma dojazdu, nie ma autobusu, tramwaju, niczego. Więc tam trzeba chcieć przyjechać. Jest to istotne dla nas. Nieważne, że jest mniej osób.

LP: Ich jest dużo, ale nie ma osób, które są niezadowolone. Tam jeszcze nie spotkaliśmy człowieka, który by powiedział że coś mu się nie zgadza.  Są osoby które przychodzą, chcą się dobrze bawić, które zabierają  rodziny, dzieciaki, atmosfera jest bardzo pozytywna. Fajną rzeczą jest, że przez kilka edycji kiedy  festiwal nie miał mieć tylko wymiaru muzycznego ale też  działania edukacyjne dotyczące promocji i ochrony lasów. To coś fantastycznego. Tutaj Krzysztof jest skromny, ale musze pochwalić, że nasza audycja była również reklamowana w programie polskiego radia przez Jana Chojnackiego. To jest  nazwisko, które robi duże wrażenie jeżeli, chodzi o muzyczny świat dziennikarski. Także idziemy do przodu!

Koncerty zazwyczaj trwają jeden wieczór. Wy pokusiliście się aż o dwudniową imprezę…

Leszek Przewoski: To jest bardzo proste, ponieważ jeśli ktoś ma przyjechać na imprezę gdzieś 300  albo 400 kilometrów, to nie opłaca się przyjeżdżać na jeden dzień. Ludzie chcą spędzić miło czas. Artyści po zagraniu koncertu zostają z fanami, bo czują fajna atmosferę, dobry klimat. Pomysł imprezy dwudniowej okazał się strzałem w dziesiątkę.

Krzysztof Melder: W Polsce funkcjonuje bardzo wiele festiwali bluesowych. My wpasowaliśmy się w  taki sposób w ich kalendarz że stanowimy pierwszy przystanek na bluesowym szklaku. Ludzie którzy przyjeżdżają na festiwal, zostają po nim na Kaszubach aby poznać naszą krainę. Uważam to za wspaniałą promocję regionu.

LP: To się fachowo nazywa turystyka festiwalowa. Jedni ją robią w kategorii disco polo, jedni w kategorii klubowej, jedni robią duże festiwale typu Opener itd. A jest ogromna masa ludzi, którzy właśnie uprawiają muzykę festiwalowa związaną właśnie z muzyką bluesową.

KM: Jadą do nas, zostają kilka dni i potem jadą do Suwałk. Także to też jest bardzo fajna sprawa. Poznają Kaszuby, które są w sumie nieznane dla nich.

LP: W zeszłorocznej edycji był happening czyli występował kaszubski zespół folklorystyczny z naszym skromnym udziałem  oraz Romanem Puchowskim, wybitnym polskim bluesmenem.  Dla publicznośći przybyłej z poza Kaszub, było to duże wydarzenie. Poznali naszą rodzimą muzykę. Przy okazji zagraliśmy trzy utwory skomponowane właśnie przez Romka Pochowskiego z  akompaniamentem całego zespołu folklorystycznego, z naszym udziałem na instrumentach kaszubskich. Rewelacja. Są filmiki na Youtube, można zobaczyć.

 CZYTAJ TEŻ: Blues w Leśniczówce: drugi dzień imprezy [ZDJĘCIA]

Jaki koncert na bluesie zapadł wam najbardziej w pamięć?

LP: Ich było tak dużo, że w zasadzie dla mnie wszystkie koncerty to jest coś pięknego. Po pierwsze tam nie ma przypadkowych zespołów.

KM: Przy czym przez cały rok segreguję dokładnie listę zespołów, które mają wstąpić na festiwalu. Mieliśmy duże gwiazdy, gości ze Stanów Zjednoczonych, z Wielkiej Brytanii.

LP: Z zeszłego roku bardzo mi się podobało oczywiście gwiazdy Krzesimir Dębski i projekt ,,Kaszuby”. Duże wrażenie zrobiło na mnie koncert zespołu Cotton Wing. To jest rewelacyjna muzyka, świetnie zagrana płyta, bardzo dynamiczna.

Czy współpraca z artystami jest łatwa, lekka i przyjemna, czy jednak trudne kompromisy?

LP: Czasami artyści mają swoje „fiu bździu” jeżeli chodzi o takie działania techniczne, coś tam trzeba specjalnego zrobić, ale to jest dla nas łatwizna. Akurat z tymi artystami to współpraca jest przyjemna. Staramy się zabezpieczać sprzęt najwyżej jakości. Od wielu lat współpracujemy z firmą nagłaśniającą, która nam zapewnia technikę najwyższej jakości. Mamy swoich ulubionych akustyków. Jeszcze się nie zdarzyło żeby ktoś był niezadowolony. A publiczność też to pozytywnie odbiera.

KM: Fajną rzeczą jest, że jak dowozimy gwiazdy na przykład te zagraniczne na scenę w Mirachowie z hotelu i jedziemy przez ten las i tak naprawdę oni w pewnym momencie są zatrwożeni, wręcz się rozglądają gdzie my ich wieziemy, bo ciemno, bo to przeważnie wieczorem. Dookoła tylko las, nic się nie dzieje, nie widać żadnych świateł, aż tu nagle pojawia się polana gdzie są ludzie, scena to mówią „wow” i wszyscy są szczęśliwi,  zadowoleni.

LP: Tam całe rodziny siedzą przed sceną, bawią się, a jak już jest ostatni koncert to przeważnie wszyscy tańczą. No to jest dla nas taka zapłata jakby za to jaką pracę przez cały rok wkładamy po to, żeby ten festiwal mógł się odbyć.

Skąd wzięła się wasza pasja do Bluesa?

LP: Ja lubię różne grupy muzyczne. Ja z wykształcenia jestem perkusistą i właściwie grałem w różnych zespołach w blueso-podobnych, rockowych jak byłem młodym człowiekiem. Potem prowadziłem tutaj w domu kultury grupę muzyczną, która też osiągała jakieś tam swoje sukcesy, ale od Bluesa się wszystko wzięło, od rytmu bluesa o tych wszystkich artystów ze  Stanów Zjednoczonych, ale taka inspiracją był dla mnie Krzysztof właśnie który jest jeszcze większym fanem bluesa.  Ja jestem fanem a on jest takim super fanem . jego wiedza muzyczna na ten temat jest przeogromna i można powiedzieć, że Krzysztof jest dyrektorem artystycznym tej imprezy.

KM: Ja powiem krótko. Przeszedłem przez wszystkie gatunki muzyczne, oprócz disco polo. I jeden z największych blues-manów na świecie Willie Dixon powiedział kiedyś takie słynne zdanie : „Blues to korzenie. Reszta muzyki to są jego owoce.” I to jest prawda. Nie ma takiego muzyka, który nie zabłądziłby w  gdzieś w rejony bluesa. Bo blues to korzenie. Z bluesa wszystko wyrosło, każda muzyka. I Na tym to polega. Przeszedłem przez wszystkie gatunki muzyczne, na Bluesie się zatrzymałem i tak zostało.

LP: Chcemy żeby ten  festiwal trwał. Jeśli zobaczymy, że jakaś formuła wyczerpała, albo idzie to w odwrotnym kierunku to ją zmienimy. To jest fajna sprawa. Na Kaszubach jest tyle festiwali różnego rodzaju. To nie jest powiedziane że wszyscy maja się bawić na Bluesie. Mamy tyle imprez w powiecie, że każdy może wybierać wśród różnych  artystów z najwyższych półek.

Czy macie jakieś plany związane z rozwojem imprezy czy wolicie pozostać przy corocznej tradycji?

LP: Plany się rozbijają przede wszystkim o finanse. Dzięki wspaniałemu facetowi jakim jest pan Burmistrz, który uratował nam finansowo tę imprezę. My się bardzo staramy. Połowa środków to są pieniążki które my musimy zdobyć od przyjaciół albo sponsorów. Nasze zaangażowanie jest również duże, ale nie kryjemy,  że ten festiwal bez wsparcia samorządu byłby niemożliwy, także jeszcze raz wielkie podziękowania.

Co czeka nas w tym roku na bluesie w Leśniczówce? 

KM: Zaczynamy w piątek o godzinie 17. Cały festiwal rozpocznie zespół Falkenblues. Z godzinami różnie bywa, co też jest fajne, bo zespoły na innych festiwalach mają coś takiego jak rozpiskę godzinową, że dany zespół gra  około 45 minut, u nas jest zasada: póki ludzie się bawią – gracie. Potem występuje Sixty Seven, w godzinach wieczornych trójmiejski projekt White Room,  który zagra utwory zespołu Breakout. Na koniec gwiazda, czyli zespół z Warszawy-Blues Time. Wiele lat na scenie, ten koncert bardzo polecam. W sobotę zaczynamy o godzinie 16. W tym dniu zagrają dla nas miejscowe zespoły. Zacznie Merry Go Around, następnie już przyjezdni Danny Boy Experience, po nich kartuski zespół Acoustic Underground czyli: Marta Goluch, Piotrek Karwacki, Darek Zarach, Jarek Felix Regliński. Potem już mamy dwie gwiazdy wieczoru, czyli Wes Gałczyński Power Train i Jan Gałach w hołdzie dla nieobecnych czyli tribute to Krzak. 

Zapraszamy bardzo serdecznie do Mirachowa!

Dziękuję za rozmowę.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*