Niewielka miejscowość o wielkim sercu. W przepięknej scenerii natury, pełna jest wspomnień i nieopisywalnego klimatu. Śniatyń – miejsce na Ukrainie, które warto odwiedzić. Tym bardziej będąc mieszkańcem powiatu kartuskiego.
Historia Śniatynia niejednokronie wiązała się z historią Polski. W 1415 roku w Śniatyniu przebywał król Władysław Jagiełło, który przyjął tu hołd wojewody mołdawskiego Aleksandra. W 1448 roku Kazimierz Jagiellończyk obdarował Śniatyń miejskim prawem niemieckim. W 1485 roku w mieście przebywał król Kazimierz Jagiellończyk. W marcu 1576 roku w Śniatynie przebywał Stefan Batory witany tu przez możnowładców po wyborze na króla. Według archiwalnych źródeł, w 1904 roku odsłonięto nawet pomnik z napisem „1576 – Królowi Stefanowi Batoremu – Ziemia Śniatyńska – 1904”. Dzisiaj jednak po pomniku nie ma śladu. Gdy w grudniu 2011 roku oficjalnie rozpoczęła się współpraca partnerska powiatu kartuskiego z powiatem śniatyńskim, miejscowość leżąca w obwodzie iwanofrakiwskim na lata związała się z naszymi terenami. Warto poznać swoich sąsiadów. Pojechaliśmy.
Najpierw Lwów. Stamtąd podróż z lotniska na dworzec kolejowy, a później, wydawać by się mogło, już tylko Śniatyń. Mieliśmy jednak „szczęście”. Niesłychane, sierpniowe upały dawały o sobie znać. Po całym dniu spędzonym we Lwowie, wejście do pełnego pociągu zmierzającego do Śniatynia nie było najprzyjemniejszą czynnością. Tym bardziej, gdy podróż trwa ponad cztery godziny. Wieczorem byliśmy jednak na miejscu. Wizyta w Śniatyniu stała się faktem. Pierwsze, co uderzyło mnie w Śniatyniu, ale i całej Ukrainie to niesłychana gościnność. Ciepło. Przyjęty, umyty po niekomfortowej podróży i najedzony, mogłem nabrać sił na zwiedzanie malowniczego Śniatynia.
Pierwsze wrażenie – uwielbienie przeszłości, korzeni. Śniatyń pełen jest różnorakich pomników, przypominających o postaciach ważnych dla kultury i historii tej miejscowości i całego kraju. Jednak mój wzrok przykuł ratusz, stojący w centrum Śniatynia. Wybudowany został w 1909 roku przez burmistrza Marcelego Niemczewskiego. Uważany jest za jeden z najpiękniejszych i najwyższych na Ukrainie. Ratuszowa wieża ma 50 m, a z jej szczytu podziwiać można piękną panoramę Śniatynia. Co ciekawe, zegar na wieży wykonał polski inżynier, Michał Mięsowicz z Krosna, założyciel Piewszej Krajowej Fabryki Zegarów Wieżowych w Krośnie (1901). Do dzisiaj przeczytać można pod mechaniznem zegara, pamiątkowy napis. Tarcze zegara umiejscowione są po czterech stronach wieży, a mieszkańcy od ponad 100 lat mogą słuchać jego melodii, wskazującej upływający czas.
Spacerując ulicami Śniatynia warto zatrzymać się przy szkole im. Vasylia Stefanyka. Utworzona w 1907 roku, jako szkoła carska, do dzisiaj cieszy oko, swoim niesamowitym klimatem i „elegancją budownictwa”.
Odwiedzając Śniatyń, nie mogliśmy zapomnieć o muzeach. Przed jednym z nich, który wyglądem przypomina skromny domek, stoi popiersie. Dumny, dostojny młodzieniec intryguje, a swoją tajemnice ujawnia dopiero po przekroczeniu progu swojego muzeum. Jest to Vasyl Ilyich Kasiyan. Artysta urodzony na
przedmieściach Śniatynia. Studiował w Praskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie swoimi dziełami zyskał europejskie uznanie. W 1927 roku wrócił na
Ukrainę, gdzie tworzył i wykładał jako profesor w Kijowskim Instytucie Sztuki. Jego grafiki ukazują coś mistycznego, co tak niezwykle połączone
jest z realizmem. W 1982 roku w Śniatyniu powstało muzeum, ku pamięci jego dokonań. W pięciu pokoikach możemy lepiej poznać tego ukraińskiego artystę – jego twórczość i życie.
Urok tych terenów to również świątynie. Te obecnie w Śniatyniu są cztery. Drewniana Cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego wydaje się być idealnie wkomponowana w atmosferę tego miasta i jego charakter. Trudno znaleźć informację o faktycznej dacie powstania świątyni. W polskich źródłach odnajdziemy informację o roku 1886, a w Ukraińskich 1838, a nawet 1784 roku. Nie jest to jednak istotą tego miejsca, a coś niezwykłego unoszącego
się już w pobliżu świątyni.
Odwiedziliśmy także śniatyński cmentarz. Wchodząc uderza pewien widok. Równymi rzędami stoi kilkadziesiąt nagrobków. Każde bez imienia i nazwiska. Jedynie z zielonym, wojskowym hełmem. To groby poległych żołnierzy. Symboliczne hełmy coś uświadamiają i dają do myślenia. Zielone hełmy pozwalają choć trochę współodczuć i zrozumieć…
Na cmentarzu jest także grób bardzo ważny i łączący jeszcze bardziej te tereny z Polską. Grób Błogosławionej Marty Wieckiej. Polska zakonnica w Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, urodzona w Nowym Wieciu, ostatnie lata życia spędziła właśnie tutaj, w Śniatyniu. Urodziła się na Pomorzu w 1874 roku. Uczyła się m.in. w internacie Sióstr Elżbietanek w Kościerzynie. Mając dopiero 15 lat, postanowiła poświęcić swoje życie Bogu. Jej droga do zostania siostrą zakonną nie była jednak prosta. W końcu, w 1893 roku otrzymała habit Siostry Miłosierdzia, rozpoczynając posługę pielęgnowania chorych. Najpierw Szpital Powszechny we Lwowie, później Szpital Powiatowy w Podhajcach. 19 października 1899 roku decyzją przełożonej domu zakonnego została przeniesiona do szpitala w Bochni. Tam miała mistyczne widzenie. W trakcie swojej służby chorym, została niesłusznie oskarżona o niemoralne prowadzenie się. Wiązało się to z dużą nieprzychylnością społeczności i wieloma problemami. Z woli wyższych Przełożonych została wówczas przeniesiona 4 lipca 1902 do Śniatynia, gdzie pracowała w szpitalu miejskim. Według opowieści, Miała wyjątkowy dar nawracania grzeszników. W 1904 roku została zarażona tyfusem plamistym. Zmarła leżąc na łóżku szpitalnym w obecności modlących się chorych. Do dzisiaj wielu Polaków przyjeżdża na cmentarz do Śniatynia, do Marty Wieckiej.
Magia Śniatynia jest także na jego obrzeżach, malownicze lasy i rzeka. Wspaniały spokój tej miejscowości zachęca do kolejnego przyjazdu. W końcu
nie sposób jest zobaczyć wszystko i zwiedzić każdy skrawek tej ziemi podczas pierwszego przyjazdu.
Wiele nie udało mi się tutaj opisać i przekazać, dlatego warto na własne oczy zobaczyć malowniczy Śniatyń, położony w obwodzie iwanofrakiwskim.
Miasto nazywa się Śniatyn, nie Śniatyń.