Zbrodnie, które wstrząsnęły Kaszubami? W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie brakowało zabójstw, którymi żyły lokalne społeczności. Nie wszyscy mordercy trafili przed oblicze Temidy i zostali osądzeni. Nie wszystkie zabójstwa udało się wyjaśnić.
Zobacz też: Paweł Tuchlin „Skorpion” po raz pierwszy zabił w Niestępowie
18-latka z Leźna
Justyna W. miała 18 lat. Razem z rodziną mieszkała w Leźnie. Uczyła się w szkole zawodowej w Gdańsku do której codziennie dojeżdżała PKS-em.
14 czerwca 1994 roku wyszła z domu i jak zwykle skierowała się w stronę przystanku autobusowego w Leźnie. Miała pojechać do szkoły. Niestety, na lekcje nie dotarła… Około godziny 10 była widziana po raz ostatni. Zapadł zmrok, rodziców zaniepokoiła nieobecność Justyny. Nie zdarzało jej się spóźniać. Rano zawiadomili żukowską policję o zaginięciu córki. Rozpoczęto poszukiwania, w które włączyła się rodzina i znajomi. Nikt nie wiedział, co mogło się stać. Dziewczyna nie miała problemów w szkole, ani z rówieśnikami. Była zwyczajną, spokojną nastolatką…
17 czerwca na policję zadzwoniła właścicielka domku letniskowego w miejscowości Kamień (gmina Szemud). W leśnej rzece zauważyła wystające z wody ludzkie kończyny. Policja udała się na miejsce. Z wody wyciągnięto zwłoki Justyny. Jej ciało było zapakowane w worek i obciążone betonowym klockiem. Ręce i nogi były związane, a usta zakneblowane. Sekcja zwłok wykazała uduszenie jako przyczynę śmierci. W miejscu gdzie znaleziono zwłoki nie było osobistych rzeczy dziewczyny. Zaginął plecak w którym była legitymacja i książki. Nie było też złotego pierścionka, który zawsze nosiła na palcu.
Rozpoczęły się intensywne poszukiwania świadków zdarzenia. Ludzie, którzy felernego dnia czekali na autobus w Leźnie zeznali, że Justyna wsiadła do auta zatrzymanego na tzw. „stopa”. Jeden ze świadków twierdził iż był to czerwony VW Golf z rejestracją ze Słupska. Sprawdzono wszystkich posiadaczy aut tej marki, sprawdzono notowanych wcześniej mężczyzn, którzy mieli zaburzenia seksualne, lub wykazywali agresję w stosunku do kobiet – bezskutecznie. Mordercy nie ujęto do dziś.
Kolejne zaginięcie, podobna śmierć
Po niespełna roku doszło do kolejnej tragedii na Kaszubach. Ofiarą tym razem była zaledwie 16-letnia Ewa M. Mieszkała z rodziną w Sierakowicach przy ul. Mickiewicza. Uczęszczała do Liceum Zawodowego oddalonego zaledwie 500 metrów od miejsca zamieszkania. Do szkoły chodziła pieszo pokonując codziennie tą samą trasę. Od ulicy Mickiewicza, przez ul. Lęborską aż do ul. Dworcowej na której mieściło się liceum.
13 maja 1995 roku około godziny 8 Ewa wychodzi do szkoły. Po drodze mija kilka znajomych osób. Do szkoły nie dociera. Rodzina zgłasza zaginięcie, rozpoczynają się poszukiwania. Wyklucza się możliwość ucieczki z domu. Szukają świadków. Jeden z nich twierdzi, że widział Ewę, która na ul. Księdza Sychty wsiadała do samochodu marki Polonez. Zapamiętał, że auto było koloru granatowego. Rodzice Ewy nie są w stanie uwierzyć, aby ich córka mogła dobrowolnie wsiąść do nieznajomego auta. Zastanawiają się czy znała swojego mordercę?
Byli świadkowie, ale tajemnicę zabrali ze sobą do grobu. Wiele wskazuje na to, że sprawcą zabójstwa jest osoba znana w Sierakowicach, której mieszkańcy nie chcieli się narazić, więc milczeli… Może ktoś przełamie zmowę milczenia…
Gdańskie Archiwum X wciąż bada tropy. Policjantom można pomóc przekazując informacje telefonicznie (58 32 15 282) lub elektronicznie na adres e-mail: wds-kwp@pomorska.policja.gov.pl.
Najnowsze komentarze