OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Region. Karolina Brakoniecka: „Chcemy szerzyć kulturę koktajlową…”

Tequila z czekoladą, gin z aloesem i jeżyną czy rum z chałwą i ananasem – takie „znakomitości” m. in. znaleźć można w „Konstelacji”, wyjątkowym gdyńskim pubie, w którym – jak mówi jego menadżerka Karolina Brakoniecka – każdy detal, począwszy od wystroju, a skończywszy na ofercie koktajlowej, został dopracowany do możliwie najwyższego poziomu. O jej pracy na czele pubu oraz o tym, dlaczego warto odwiedzić to miejsce rozmawiał Andrzej Baranowski.

Andrzej Baranowski: Od jak dawna prowadzisz „Konstelację”? Jak wspominasz swoje początki jeżeli chodzi o ten pub?

Karolina Brakoniecka: „Konstelację” prowadzę od samego początku. Oficjalne otwarcie odbyło się 18 grudnia 2019 roku, ale przygotowania zaczęły się już kilka miesięcy wcześniej. Remont wnętrza po poprzednim lokalu, opracowanie karty koktajlowej, dobranie odpowiednich alkoholi na półkę. Sporo pracy, ale odbiór Gości i pozytywne komentarze zrekompensowały w całości wszystkie nerwy i problemy. Jestem niesamowicie dumna z tego, jak wszystko razem zagrało, tym bardziej, że kilka elementów to nasze autorskie pomysły, które wykonaliśmy własnoręcznie! Przykładami mogą być brokatowe skrzynki na piwa czy wizualizacja kosmosu na jednej ze ścian, w której każda gwiazdka była namalowana przez nas!

Reklamy

A.B.: Co wyróżnia to miejsce na tle innych pubów w Gdyni?

K.B.: Korzystamy tylko z naturalnych składników. Jeśli możemy zrobić jakiś syrop, likier czy chociażby smakową wódkę, sami to robimy. Wychodzimy z założenia, że nie ma po co kupować „gotowców”. Dodatkowo, z rzeczy które nas wyróżniają, to dopracowane karty autorskich koktajli. Każda ma zaskakiwać Gościa, a nie być tylko zwykłym kawałkiem papieru. I tak pierwsze nasze menu było totalnym hitem – buteleczki, w których ukryliśmy zapachy. Każdy z nich odpowiadał składnikom zawartym w docelowym koktajlu. Często nasi Goście wybierali „w ciemno”, kierując się tylko zapachem, a to, co dostawali, zazwyczaj różniło się od ich wyobrażeń (zazwyczaj zapach = smak), ale nikt nie był rozczarowany. Kolejną kartą były „Pocztówki z Wakacji”, gdzie skład i profile smakowe koktajli zostały rozpisane na widokówkach z różnych stron świata. Dodatkowo na każdej pocztówce wypisywaliśmy krótkie pozdrowienia z wakacji (oczywiście wymyślone, bo w pandemii nigdzie nie mogliśmy wyjeżdżać), co według nas fajnie zbliżyło załogę z Gościem. Aktualna karta filmowa jest w formie biletów do kina. Nagraliśmy do niej trailer, w którym przebraliśmy się za postacie filmowe – Jack Sparrow, Neo z Matrixa i Harley Quinn w jednym uniwersum? My to zrobiliśmy!

A.B.: Jakie „specjały” serwujecie za barem? Jest coś szczególnego, o czym możemy powiedzieć?

K.B.: Naszym głównym produktem są koktajle. Chcemy szerzyć kulturę koktajlową i zachęcać ludzi, aby czasem zrezygnowali z wódki z colą czy piwa na rzecz czegoś bardziej zwariowanego. Tequila z czekoladą, gin z aloesem i jeżyną, rum z chałwą i ananasem? Dla nas nie ma dziwnych połączeń – są tylko nowe doświadczenia i odkrywanie nowych smaków. Warto wspomnieć również o naszych nalewkach – sześć flagowych smaków: cytryna, malina, truskawka, kukułka, kokos i wiśnia oraz smaki sezonowe to nasze bestsellery. Nie ma w nich chemii oraz „podbijania” zawartości alkoholu na siłę. Wychodzimy z założenia, że mają być smaczne i nie muszą wykręcać buzi.

A.B.: Kto odwiedza Wasz pub? Jakimi ludźmi są Wasi klienci?

K.B.: Nasi Goście to głównie odważni ludzie, którzy chcą spróbować czegoś nowego. Są to osoby zmęczone Aperolem Spritzem, Mohito czy Cuba Libre, podawanym w każdym lokalu. My proponujemy niezwykłe połączenia smaków. Poza tym mamy w lokalu wygodne loże, w których można się „ukryć” i spędzić miło czas z przyjaciółmi czy drugą połówką, dlatego odwiedzają nas osoby, które cenią swoją prywatność oraz obsługę przy stolikach – u nas nie trzeba się przepychać przy barze – podejdziemy do każdego indywidualnie. Warto również wspomnieć o alkoholach. Na półkach mamy nietypowe trunki, których na próżno szukać w sklepach czy innych pubach. Także zapraszamy osoby, które zamiast Jacka Danielsa chcą spróbować np. szkockiego Taliskera czy Kavalana z Tajwanu.

A.B.: Czym powinien wyróżniać się przyjazny dla wszystkich pub? Jak uważasz?

K.B.: Myślę, że kluczem może tu być właśnie otwartość na Gościa. Nie każdy lubi to samo, a my staramy się żeby każdy był zadowolony. Jeśli coś jest zbyt wytrawne dla Twoich kubków smakowych dorzucimy słodką piankę czekoladową ekstra, jeśli jesteś „vege” zmodyfikujemy receptury, aby były bez białka i innych składników, których nie spożywasz. Nie ma dla nas problemów, są tylko wyzwania. Podobnie, jeśli nie wiesz jak smakuje jakiś alkohol lub nie wiesz czym jest kordiał, wszystko wyjaśnimy oraz podpowiemy, co będzie jak najbardziej zbliżone do Twoich preferencji. Wyróżniamy się zaangażowaniem w każdy detal. Począwszy od wystroju, przez obsługę po gwóźdź programu czyli koktajl – dopracowane receptury, składniki czy garniż (ozdoba koktajlu, mogą to być świeże lub suszone owoce i zioła, piórka czy nawet skrzynia skarbów jak w przypadku naszego koktajlu „Piraci z Karaibów”). Do każdego podchodzimy indywidualnie – jeśli nie pasuje Ci nic z naszej karty (lub wszystkiego już próbowałaś/eś bo tak często się zdarza!) to wymyślimy coś totalnie innego zgodnie z Twoimi upodobaniami.

A.B.: Czy stereotyp barmana jako swoistego „spowiednika” klientów pubu jest prawdziwy? Jak uważasz?

K.B.: W każdym stereotypie jest ziarno prawdy i tak moim zdaniem jest również w tym przypadku. Nasz lokal jest zaprojektowany w taki sposób, aby każdy w zacisznym miejscu móc zrelaksować się z drugą połówką czy przyjaciółmi, ale mamy również kilka miejsc przy barze, właśnie dla osób, które chcą z nami pogadać. Zawsze chętnie porozmawiamy o życiu, alkoholach czy mniej ważnych rzeczach. Kiedy już tylko wszystkie obostrzenia znikną, siadajcie gdzie chcecie!

A.B.: Co jest najistotniejsze w pracy menadżera pubu?

K.B.: Spokój i chłodna głowa! Praca w gastro to są zawsze emocje, jak w każdej pracy z drugim człowiekiem, dlatego już po prawie 10. latach w tej branży wiem, że tylko mój spokój może nas uratować. Nie ma co się stresować, że czegoś zabraknie czy coś nie wyszło. Jak zabrakło to znaczy, że smakowało, jak nie wyszło to znaczy, że czegoś nowego się nauczyliśmy i następnym razem unikniemy błędów. Ważne jest też z mojej strony zrozumienie perspektywy innych osób – Gościa, mojej załogi czy kontrahentów. Dużo łatwiej jest współpracować, wiedząc czego oczekują inni. Uważam również, że definitywnie menedżer powinien stać za barem, przynajmniej kilka razy w miesiącu, żeby właśnie zrozumieć wszystkie mechanizmy i problemy od środka – inaczej wychodzą nieporozumienia, których nie da się rozwiązać jeśli obserwujemy bar z boku, nie zagłębiając się w istotę samej pracy. Zapraszamy na naszego Facebooka oraz Instagrama, aby obejrzeć menu, być na bieżąco z promocjami i newsami oraz po więcej fotek!

 

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*