Kartuski samorząd od dawna szuka pomysłu na to, co zrobić z tak zwanymi „ulami”. Inwestycja powstała z myślą o handlu, […]
Kartuski samorząd od dawna szuka pomysłu na to, co zrobić z tak zwanymi „ulami”. Inwestycja powstała z myślą o handlu, jednak ostatecznie okazała się nietrafionym pomysłem. Tym samym do jednego z obiektów przeniesiona została siedziba kilku kartuskich stowarzyszeń. Zastępczyni burmistrza Kartuz zwraca uwagę na bardzo niskie opłaty czynszowe z tym związane, jednak zdaniem szefa Rady Miejskiej ulokowanie stowarzyszeń w tym miejscu to wyraz braku szacunku dla nich.
Słynne kartuskie „ule” to jedno z mniej udanych przedsięwzięć kartuskiego samorządu. Powstały kilka lat temu i docelowo miały służyć między innymi handlarzom z targowiska, jednak dzierżawa poszczególnych boksów okazała się zbyt droga. Sama inwestycja zaś wraz z zagospodarowaniem otoczenia pochłonęła blisko 4 miliony złotych. Samorząd długo szukał rozwiązania problemu „uli”, bowiem spora ich część stała pusta. Mówiło się nawet o potencjalnej sprzedaży przydworcowych boksów.
Obecnie jednak, jak twierdzi zastępczyni burmistrza Kartuz Sylwia Biankowska, w jednym z boksów znajduje się siedziba kilku stowarzyszeń. Wcześniej miały one swoje „lokum” w Urzędzie Miejskim w Kartuzach, jednak z uwagi na ograniczenia, związane z pandemią Covid-19, korzystanie z niego stało się utrudnione. Ponadto, jak wyjaśnia wiceburmistrz, zarówno kartuski GOPS, jak też urząd, przyjmując na siebie kolejne zadania, coraz częściej zmaga się niedoborami lokalowymi.
-Stąd też dotychczasowe biuro stowarzyszeń musiało zostać przeznaczone do obsługi mieszkańców – mówi S. Biankowska. – Mając jednak na uwadze potrzeby stowarzyszeń, urząd zaproponował im lokal w tak zwanym „ulu”. Czynsz dla stowarzyszeń został ustalony na poziomie minimalnym, nie przekraczającym kwoty 40 złotych netto za miesiąc. To kwota, która znacząco odbiega od rynkowej kwoty czynszu dzierżawnego, stosowanego na targowisku dla najemców komercyjnych.
Sylwia Biankowska dodaje, że w ramach czynszu stowarzyszenia nieodpłatnie otrzymują oświetlenie, ogrzewanie oraz dostęp do węzła sanitarnego. Przewodniczący Rady Miejskiej w Kartuzach Mariusz Treder kwestię utworzenia w jednym z „uli” siedziby stowarzyszeń komentuje jednoznacznie – brak słów. Sternik rady nazywa takie posunięcie „pomysłem z kosmosu” oraz brakiem szacunku samorządu dla członków stowarzyszeń.
-Idąc tym tokiem rozumowania, należałoby się zastanowić czy do jednego z „uli” nie przenieść gabinetu burmistrza, zachowując jednocześnie miejsce parkingowe dla jego służbowego samochodu przy ulicy Hallera – mówi Mariusz Treder. – Pozwoliłoby to jednocześnie na codzienny spacer burmistrza po śliskim deptaku. Każdy mieszkaniec mógłby przy okazji zobaczyć, jakie buty proponuje burmistrz aby po deptaku bezpiecznie chodzić.
Najnowsze komentarze