Z Sylwią Laskowską-Bobulą, radną Sejmiku Województwa Pomorskiego między innymi o niewydolności opieki zdrowotnej, która w ostatnich miesiącach dała o sobie znać, o głośnej sprawie podziału środków dla Pomorza oraz o tym, jak ocenia postawę wojewódzkich radnych PiS-u rozmawiał Andrzej Baranowski.
Andrzej Baranowski: Rok 2020 niewątpliwie był trudnym czasem dla samorządów na Pomorzu. Jak jako radna Sejmiku Województwa Pomorskiego mogłaby go Pani podsumować?
Sylwia Laskowska-Bobula: Rzeczywiście był to zupełnie inny rok, niż jakikolwiek inny. Nie mieliśmy nigdy dotąd do czynienia z tak dużą pandemią i to na całym świecie. Nie mierzyliśmy się też z tak stanowczym zamknięciem gospodarki. Jednocześnie muszę powiedzieć, że pod wieloma względami okazał się być dobrym czasem. Nakierował nas na wiele zmian. Wymusił w pewnym sensie postęp. Pokazał nam, że cyfryzacja jest nieunikniona i dzieła sztuki ze świata możemy podziwiać będąc w domu. Jest w tym ogromny potencjał, ale jednocześnie wiele rzeczy jest jeszcze do zrobienia. Okazało się, że organizacja pracy w samorządzie zdalnie jest możliwa, a ponadto jest też bardzo efektywna. Tym samym coś co przed tym rokiem wydawało się niewykonalne, okazało się działać zupełnie sprawnie. Mało tego, jest mnóstwo przykładów różnych jednostek, zarówno państwowych, jak też prywatnych, które w ubiegłym roku odnosiło lepsze efekty pracy. Myślę też, że mentalnie wielu z nas mocno się zmieniło, niektórzy bowiem przeszli już chorobę. Pożegnaliśmy też wielu wspaniałych ludzi. To wszystko wpłynęło w zasadzie na każdą sferę życia. Kwestie zdrowotne stały się dla nas wszystkich pierwszorzędnym priorytetem. Niewydolność służby zdrowia pokazała, że należy na tym się skupić w najbliższych latach. Zawsze dużo mówiło się potrzebach, związanych z infrastrukturą drogową i komunikacyjną, które oczywiście również są, jednak okazało się, że to zadbanie o służbę zdrowia jest najistotniejsze. To oni dają nam poczucie bezpieczeństwa w tych trudnych chwilach. Dofinansowania, przekazane u nas w Pomorskim w ramach RPO na służbę zdrowi , to ogromny sukces. Trzeba więc robić to dalej.
A.B.: Wspomniała Pani o niewydolności opieki zdrowotnej oraz o problemach, z jakimi zetknęliśmy się w minionym roku. Co według Pani należy więc zrobić dla służby zdrowia w dalszej perspektywie?
S.L.: Tak naprawdę bardzo dużo. Myślę, że jednym z kluczowych problemów jest mała dostępność studentów akademii medycznych do specjalizacji. Olbrzymim wyzwaniem jest tym samym kwestia kadry, zarówno lekarskiej, jak też związanej z obsługą pacjenta (pielęgniarki, położne itd.). Ostatni rok pokazał, że miejsce na potrzebę leczenia chorych, zorganizować można tak naprawdę w różnych placówkach. Przez wiele ostatnich lat też jedynie marginalnie dofinansowywany był dział psychiatrii. Tam obecny poziom kadry jest dramatyczny. Mało tego, coraz mniej studentów interesuje się tą specjalizacją. Ostatni rok pokazał, że wielu z nas jest nieodpornych psychicznie, szczególnie jeśli chodzi o zmiany, które następują z dnia na dzień. Niewiele mówi się też o dzieciach z zaburzeniami psychicznymi, takimi jak depresja. Warto podkreślić ze przez ostatni rok, jak i w tym roku, znacząco zwiększaliśmy środki na zdrowie w ramach budżetu województwa.
A.B.: W jakiej kondycji będzie w Pani ocenie polska gospodarka po zakończeniu pandemii? Niejednokrotnie słyszy się, że już nie jest dobrze, a będzie jeszcze gorzej.
S.L.: Współczuję tym przedsiębiorcom, których biznesy ucierpiały przez pandemię. Rozumiem ich i całym sercem kibicuję tym, którzy próbują sobie w jakiś sposób poradzić z zaistniałą sytuacją. Wykazują się ogromną wytrwałością i kreatywnością, często wiąże się to z zajęciem się czymś zupełnie niezwiązanym z dotychczasową branżą. Mamy przykłady ogromnych potentatów hotelowych w kraju, którzy albo już ogłosili bankructwo albo wystawili swoje hotele na sprzedaż, co jeszcze rok temu wydawało się niemożliwe. Z podobnymi problemami boryka się gastronomia. Można sprzedawać jedzenie na wynos, ale nie wszystko nadaje się na wynos. Sytuacja jest dramatyczna i myślę, że ten rok pokaże, ile takich firm będzie musiało się zamknąć. Nie jest to oczywiście tylko gastronomia czy turystyka. Widzimy chociażby, z jak dramatyczną sytuacją borykają się duże koncerny odzieżowe czy też najemcy lokali w galeriach handlowych. Uważam, że rząd powinien pomyśleć o stałym wsparciu dla tych przedsiębiorców oraz ludzi, którzy zostali w tych przedsiębiorstwach zatrudnieni.
A.B.: Czy w Pani ocenie wszystkie wprowadzane przez rząd obostrzenia mają sens?
S.L.: Trudno jest dyskutować z decyzjami, na które nie mamy wpływu. Można się z nimi nie zgadzać, ale prawda jest taka, że prawo w naszym kraju należy respektować. Jednocześnie musimy też pamiętać o szacunku dla drugiego człowieka, a mianowicie dla jego wolnej woli. Czy zamykanie lasów było dobre? Wydaje mi się, że przebywanie na świeżym powietrzu, na dużej przestrzeni, gdzie nie mamy bezpośredniego kontaktu z innymi ludźmi, nie jest niebezpieczne.
A.B.: Jakiś czas temu niemałe emocje wywołała sprawa podziału środków na rzecz Pomorza. Wiemy, że wojewódzcy radni PiS-u mieli w tej sprawie odmienne zdanie, niż Pani. Jak to Pani skomentuje?
S.L.: Był to jeden z najważniejszych punktów obrad, nad którym debatowaliśmy bardzo długo. To sprawy kluczowe dla naszego województwa, bowiem te pieniądze są potrzebne na ogromne wyzwania, jakie stoją przed nami, jak chociażby właśnie służba zdrowia, o której dzisiaj rozmawialiśmy. Trudno będzie komukolwiek z dyrektorów szpitala powiedzieć, że kogoś nie wyleczymy bo nie będzie miejsca, środków lub wystarczającej ilości kadry lekarskiej. Oczywiście zrobimy wszystko co możliwe żeby takie sytuacje nie miały miejsca. Stoimy też przed szeregiem innych wyzwań, takich jak wyzwania środowiskowe czy energetyczne. Na pewno trzeba pomyśleć o wsparciu gospodarki, bez tego biznesy mogą nie ruszyć. Na to wszystko potrzebne są środki. Potrzeby są duże, a będą jeszcze większe, biorąc pod uwagę nakładane na nas obostrzenia. Inaczej też o tych obostrzeniach mówi władza państwowa, a inaczej wyglądają one w rzeczywistości, kiedy trzeba je wdrażać w życie na własnym podwórku. Samorządy muszą bowiem pewne rzeczy zrealizować z własnych, ograniczonych i tak już środków. Stajemy wówczas przed pytaniem, jak to zrobić. Na sam deser dostajemy informację, że w ramach RPO dostajemy o 700 milionów euro mniej niż w poprzednim okresie. W przeliczeniu na mieszkańca pieniędzy będzie o blisko połowę mniej. Nie trudno przeliczyć, ile kilometrów dróg moglibyśmy za to wykonać, ile oddziałów szpitalnych zmodernizować, doposażyć, ilu przedsiębiorców wesprzeć, ile innowacji wdrożyć. Czujemy ogromny zal jako mieszkańcy. Zabiera się nam ogromną pulę. Oprócz tego sześć regionów otrzyma pomoc z funduszu dla Polski Wschodniej, a sześć z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, podczas gdy Pomorskie będzie zasilane wyłącznie środkami RPO. Trudno więc się dziwić, że czujemy się w pewien sposób rozczarowani. Nie chodzi o wszczynanie kolejnych wojenek, jak zarzucili nam radni PiS, czujemy po prostu ogromny żal, nie mówiąc już o tym, że podział tych środków pozostawia wiele do życzenia. Jest mnóstwo pytań, na które nie znamy odpowiedzi, jednak koledzy i koleżanki z PiS-u uważają, że wszystko jest dobrze, że należy pochylić głowę i dalej prowadzić rozmowy z rządem.
A.B.: Sugerując się Pani wypowiedzią czy możemy zaryzykować stwierdzenie, że wojewódzcy radni PiS-u nie do końca myślą o interesach domowego podwórka, a jedynie skupiają się na tym, by przypodobać się władzy państwowej?
S.L.: Tak to trochę wygląda, patrząc na ich działania. Rozumiem, że jest coś takiego, jak dyscyplina partyjna. Ja jestem w koalicji, ale jestem bezpartyjna, działam po prostu na rzecz Pomorza. Tym samym, podobnie jak inni radni sejmiku, wspieram określone działania dla rozwoju regionu. Radni PiS-u natomiast przede wszystkim są członkami partii i poddają się dyscyplinie partyjnej. Myślę, że czasami tym radnym brakuje takiej osobistej refleksji, że są mieszkańcami tego województwa, wybranymi przez innych mieszkańców po to, aby dbać o ich interesy. Tymczasem oni dbają wyłącznie o linię partyjną.
A.B.: Jakie w Pani ocenie będzie Pomorze, w tym nasz powiat kartuski za kilkanaście lat? Jakie działania bądź inwestycje powinny w nadchodzących latach zostać tutaj zrealizowane?
S.L.: Na pewno chciałbym, aby za kilkanaście lat ludzie byli zadowoleni z miejsca, w którym mieszkają i aby czuli się na Pomorzu naprawdę dobrze. Ważne, aby walory przyrodnicze regionu nie zostały naruszone i abyśmy w przyszłości również mogli się nimi cieszyć. Moim marzeniem jest to, aby lokalne samorządy tworzyły wspólnotę, działającą na rzecz regionu razem. Chciałabym, aby Pomorze było miejscem dalej przyjaznym dla rodzin z dziećmi z nowoczesnymi szkołami, szpitalami, innowacyjną na skalę kraju gospodarką, zachowaną przyrodą, czystym powietrzem i odtworzonymi zasobami wody, a także miejscem, w którym młodzi ludzie będą mogli się realizować, być może poprzez swego rodzaju centra wspierania młodzieży. Powinniśmy też być otwarci na wielokulturowość oraz innowacyjną przedsiębiorczość, może brzmi to górnolotnie, ale tak bym to widziała. Wszyscy powinniśmy się tu czuć jak w prawdziwym domu. Ja jestem Podlasianką, urodzoną w Białymstoku, ale serce moje podbiło Pomorze dwadzieścia lat temu i tu jest mój dom.
Najnowsze komentarze