Większość mieszkańców Kartuz pamięta „Wiktorię” na kartuskim deptaku. Teraz, w tym samym miejscu, mamy okazję ponownie dobrze zjeść i zatrzymać się na chwilę. W swoje PRL-owskie progi zaprasza Deptak. Tam pędzący czas nie ma znaczenia.
[Not a valid template]– To w założeniu miał być pokój babci. Początkowo nawet zastanawialiśmy się, czy ustawić tutaj kanapę, wersalkę czy kredens. Musieliśmy iść jednak na pewien kompromis, jeśli chcieliśmy tu ulokować ludzi. Nie możesz przez to zrobić całkowicie tego klimatu pokoju, choć uważam, że i tak świetnie nam wyszło – mówi jeden z twórców Deptaku, Michał Lange.
Jak mówi, tak jest. Wchodząc od razu można wyczuć klimat tamtych czasów. Wiele osób wraca do lat PRL-u wspomnieniami i z nieukrywanym sentymentem. Teraz jest także okazja, aby choć przez chwilę wrócić do tamtych lat w sposób „dotykalny”.
O niezwykłym miejscu w centrum Kartuz, przepysznych zapiekankach oraz powrocie do przeszłości rozmawiamy ze Sławomirem Belą i Michałem Lange, twórcami Deptaku PRL.
Piotr Chistowski: Ten lokal robi naprawdę spore wrażenie. Możecie powiedzieć, że udało się Wam zrealizować plan w 100%?
Sławomir Bela: Nie, zdecydowanie nie. Dużo rzeczy jeszcze tutaj brakuje. Jest to jednak działanie celowe. Gdy przychodzą goście, mówią, że mają u siebie wiele fajnych przedmiotów i przyniosą je właśnie tutaj.
Już na początku myślałem, że powstanie tutaj jakiś kąt, gdzie każdy będzie mógł przynieść coś swojego. W ten sposób klienci współtworzą klimat lokalu. Staje się on częścią nas wszystkich. Nie było więc sensu na siłę „wypychać” tego miejsca przedmiotami zdobytymi tylko przez nas. Ostatnio otwierając lokal, na parapecie czekał na nas stary, kaszubski świecznik.
P.CH: Sporo czasu zajęło Wam tworzenie tego miejsca?
S.B: Trwało to bardzo długo. Ma to swoje dobre strony, bo wpadały nam do głowy nowe pomysły. Na szczęście nie zrealizowaliśmy niektórych początkowych koncepcji, ponieważ one zupełnie by się nie sprawdziły. Początkowo we wnęce planowaliśmy postawić prawdziwego malucha.
P.CH: Nie sposób nie zapytać – skąd pomysł na Deptak PRL?
S.B: W mojej głowie pomysł pojawił się przy okazji projektu Pijalni Oranżady, a także miłości do klasyków. W międzyczasie szukałem lokalu, gdzie mógłbym otworzyć knajpę. Spokojne miejsce, gdzie można się wyluzować, dobrze zjeść i spędzić czas. Chciałem go wyścielić starymi gazetami, pozawieszać klasyki. Jednak ta idea upadła. Czegoś mi jednak w Kartuzach brakowało. Tak zrodził się pomysł na Deptak PRL.
Michał Lange: U mnie ten pomysł pojawił się po imprezie Classówka, gdzie wystawiałem się z zapiekankami. Znajomy bardzo mocno namawiał mnie do otwarcia w Kartuzach punktu z zapiekankami, mówiąc, że znajdzie mi na to lokalizację. I pewnego dnia dostałem od niego zdjęcie Wiktorii. Zapytałem, czy robimy coś w tym lokalu. Stwierdził, że już tam był. Taka nagła, całkowita jednomyślność. Co łączy zapiekanki i oranżadę? PRL. Więc stwierdziliśmy „Okej, lecimy w to!”.
To była dosłownie akcja jednodniowa. Byłem w tym lokalu, potem pojechałem do Sławka. On od razu tu przyjechał i po trzech dniach była decyzja – działamy!
P.CH: Lokalizację macie chyba wymarzoną?
S.B: Lokalizacja według nas jest fenomenalna. Z nazwą też nie było większego problemu. Właściwie to sami, na siłę próbowaliśmy wyszukać sobie ten problem. Chcieliśmy znaleźć wyszukaną nazwę, ale w pewnym momencie sami złapaliśmy się na tym, że na pytanie „gdzie jesteś?” odpowiadaliśmy, że na deptaku. To oczywiste i naturalne. Zresztą niewiele osób wie, albo nie pamięta, że jest to ulica Dworcowa (śmiech).
P.CH: Kiedyś Wiktoria, dzisiaj Deptak PRL…
S.B: Nie jedna osoba spędziła kilkaset godzin na wagarach właśnie w Wiktorii (śmiech).
Bar Wiktoria ma tutaj swoją historię i pamiętamy o tym. Chcemy tutaj zawiesić zdjęcia archiwalne Wiktorii i w ten sposób przywrócić pamięć, kultowej już w Kartuzach, Wiktorii…
P.CH: Kto, póki co, odwiedza Was najczęściej? Młodzi?
S.B: Z tego co dotychczas zaobserwowaliśmy, odwiedzają nas ludzie w przedziale wiekowym 30+, czyli ci, którzy jeszcze pamiętają PRL i niejako chcą wrócić do tamtego klimatu. Zdarzają się nastolatkowie, ale czy tutaj wracają – ciężko mi powiedzieć.
M.L: Osoby młode często nie kryją zaskoczenia, gdy tutaj przychodzą. Zdarza się, że pierwszy raz w życiu widzą taki telewizor. Amigi z pewnością nie doświadczyli.
S.B: Z resztą do obecnego kącika gier muszę przygotować instrukcję obsługi, ponieważ kiedy przychodzą tu niektórzy to nie mają pojęcia jak posługiwać się naszymi grami.
P.CH: Zapiekanka przepyszna. Zdradzicie w czym tkwi magia tak dobrych zapiekanek?
M.L: Oczywiście, że nie zdradzę Ci recepty na idealną zapiekankę! (śmiech) Jednak możemy się pochwalić, że wypiek jest regionalny. Pieczywo jest od Piekarni „Gdaniec”, czyli lokalnej piekarni, gdzie bułki wytwarzane są ręcznie. Formowane, urabiane przez dłonie. To tworzy sukces tych bułek, bo każda mimo wszystko się różni. Z doświadczenia wiem, że właśnie takie są najlepsze. Gdy przychodzisz tu już jakiś kolejny raz, z każdymi odwiedzinami widzisz, że nie ma dwóch tych samych zapiekanek.
P.CH: A co z wuzetkami?
S.B: Regionalny specjał. Wypieka ją pani Kasia Belgrau z „Rajskiego Ogrodu”. Mamy też pyszną białą kiełbasę od pana Andrzeja Konkola z Mojuszewskiej Huty.
Do tego mamy wojskową grochówkę gotowaną przez pana Zientarskiego. Autentycznie gotowana za każdym razem w kuchni polowej. Mamy też w ofercie bigos. Nasze dania są bardzo syte.
Przyznam, że ja białą kiełbasę zacząłem jeść od kiedy mamy Deptak. Wuzetka za to zmieniła upodobania do ciast mojej żony.
M.L: Wuzetka to jest obłęd. W życiu nie zjadłem lepszego ciasta. U nas obowiązkowo serwujemy ją z kawą z fusami w szklance z koszyczkiem.
P.CH: Co planujecie w najbliższym czasie?
S.B: Próbujemy wystartować z seansami filmowymi oraz transmisją meczy. Serdecznie zapraszamy wszystkich na Deptak!
P.CH: Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia.
Deptak PRL
Kartuzy – ul. Dworcowa 3
Serdecznie zapraszamy!
Najnowsze komentarze