Już od dłuższego przyjaciółka chodziła za mną i mówiła, że koniecznie muszę przeczytać „Gwiazd naszych wina” Johna Greena. Twierdziła, że to wspaniała książka, że popłaczę się czytając tą opowieść. W końcu udało mi się ją od niej pożyczyć, a potem przeczytać. Wiecie co? Ona naprawdę jest cudowna!
Książka opowiada o nastoletniej dziewczynie, Hazel Grace, chorej na raka. Poznaje ona chłopaka, w którym, oczywiście, się zakochuje. Co najbardziej podoba mi się w tej książce? To, że jest prawdziwa. Wszyscy wiemy, że życie nie jest tak kolorowe jak ukazuje się je w książkach, czy filmach. John Green dobrze ukazał rzeczywistość. Wielu ludzi uważa, że jeśli ktoś (zwłaszcza dziecko) jest chory to jednocześnie jest miłym, ciekawym i ,,dzielnym” człowiekiem. Autor pokazuje, że nie zawsze tak jest, a ja z własnego doświadczenia wiem, że to prawda. Opowieść jest naprawdę wzruszająca, choć osobiście nie płakałam, ponieważ właściwie całe moje życie tkwię w podobnym środowisku.
Zobacz też: „Czas żniw” Samanthy Shannon [RECENZJA]
Na początku myślałam, że będzie to stereotypowa, przewidywalna książka. Bardzo się pomyliłam. Zaciekawiła mnie do tego stopnia, że mam ochotę przeczytać inne książki tego autora. Bardzo zaskoczyły mnie ostatnie 2-3 rozdziały. Do tego…jak można skończyć książkę w takim momencie?! Facet trochę mnie zdenerwował. Oczywiście nie powiem Wam dlaczego… Musicie sami przeczytać!
Skomentuj: „Gwiazd naszych wina” Johna Greena [RECENZJA]
Najnowsze komentarze