Erin Hunter „Ogień i lód” [RECENZJA]

Erin Hunter „Ogień i lód” [RECENZJA]

Pamiętacie moją recenzję „Ucieczki w dzicz”? Jeśli nie, to myślę, że warto sobie przypomnieć, bo oto przychodzę do Was z recenzją drugiej części! Czy tylko ja już nie mogę się doczekać?

Ogien-i-lod

Zdjęcie 1 z 1

W „Ogniu i lodzie” znów spotykamy naszych starych, kocich przyjaciół. Ogniste Serce i Szara Pręga przeżywają kryzys swojej przyjaźni. Pojawiają się obawy co do lojalności Szarej Pręgi, a te dotyczące Tygrysiego Pazura nie znikają. Wręcz przeciwnie, nasilają się jeszcze bardziej. Ponadto pojawia się ogromne napięcie pomiędzy klanami, zapowiadające nadejście wojny między kotami. Jakby tego było mało, Ogniste Serce nagle przypomina sobie o swojej dawnej rodzinie i jego lojalność wobec klanu po raz kolejny zostaje wystawiona na próbę. Po powrocie klanu Wiatru do lasu napięcie pomiędzy przywódcami wzrasta jeszcze bardziej. Czy dojdzie do wojny? Czy Ogniste Serce, Szara Pręga i Tygrysi Pazur okażą się lojalni wobec klanu Pioruna? I czy przyjaźń Ognistego Serca i Szarej Pręgi ma szansę jednak przetrwać w tym trudnym, dla obu wojowników, czasie?

Zobacz też: Erin Hunter „Ucieczka w dzicz” [RECENZJA]

Reklamy

Szczerze mówiąc, bardzo mocno obawiałam się tej książki, choć jednocześnie czekałam na nią z wielką niecierpliwością. Jak pewnie zauważyliście, wiele serii ma to do siebie, że druga część jest najgorsza. Otóż mam dla Was dobrą wiadomość! Nie dotyczy to „Ognia i lodu”. Druga część zdecydowanie trzyma poziom pierwszej, jeśli nawet nie jest trochę lepsza.

Na kartach książki spotykamy stare, już nam znane koty, ale pojawiają się także nowi bohaterowie. Po bitwie z klanem Cienia, klan Pioruna zyskał nie tylko nową uzdrowicielkę i dwóch dzielnych wojowników, ale również nowych uczniów! Ponadto poznajemy koty z klanu Wiatru oraz z klanu Rzeki. Wszystkie imiona są równie zabawne jak w pierwszej części.

Erin Hunter wprowadziła do tej książki niesamowicie dużo wątków, aż podczas czytania byłam zdziwiona jak zręcznie przechodzi z jednego w drugi. Wyglądało to, jakby miała niesamowicie dużo pomysłów i próbowała je wszystkie wcisnąć do jednej książki. Ale muszę przyznać, że zakończenie wątku z Rozżarzoną łapą było.. bardzo interesujące. Chociaż nie. Cała książka była „bardzo interesująca”. I niesamowicie wciągająca.

Akcja książki jest niesamowicie szybka i ciągle się zmienia (ze wzglądu na mnogość wątków), właściwie to, nie licząc początku, nie zwalnia ani na chwilkę.

Mamy tu dużo mniej zabawnych scen, których mnóstwo mogliśmy znaleźć w pierwszym tomie. Ta część jest dużo smutniejsza, bardzo poważna i pełna dramatycznych scen. Ciągłe wybory, konsekwencje tych wyborów, napięcie między kotami, kłótnie i nieporozumienia, samotność, zdrady. „Ogień i lód” jest dość smutną książką, chociaż co jakiś czas pojawia się krótki przebłysk nadziei na to, że będzie lepiej. Bardzo mi się to podobało. To, że nie jest ciągle różowo i przyjemnie. Dzięki temu książka jest bardziej realistyczna i niezwykle emocjonalna. A jej koniec bardzo wzruszający.

Jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić, jest nieco nudnawy początek. Ale tych kilka stron przecież da się przeżyć.

Z całego serca mogę tę książkę polecić KAŻDEMU, niezależnie od wieku. „Ogień i lód” to fantastyczna kontynuacja „Ucieczki w dzicz”, która bawi, uczy i daje sporo do myślenia. Na koniec mogę tylko powiedzieć, że już nie mogę się doczekać kolejnego tomu!

*Treść odpowiednia również dla młodszych czytelników.*

Skomentuj: 

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*