„(…) Patrzę i mówię, samochód mi znany. Przybliżyłam rejestrację, a w głowie powtarzałam sobie: „Nie, proszę, tylko nie ty”” – opowiada jedna ze znajomych tragicznie zmarłej niedawno 31-letniej Jolanty, za której śmiercią stał jej mąż. Sprawą zainteresowali się dziennikarze „Uwagi”.
Tragiczna śmieć 31-latki na torach w Mezowie (gm. Kartuzy), a także wstrząsające okoliczności, w jakich do niej doszło wciąż budzą duże emocje. Sprawą zainteresowały się media ogólnopolskie, w tym program interwencyjny „Uwaga”. Dziennikarze rozmawiali m. in. ze znajomymi ofiary.
-Znałyśmy się trzy lata. Zaczęło się, bo chodziłam do niej na paznokcie. Ona się głównie tym zajmowała. I tak się zaprzyjaźniłyśmy – opowiada reporterom „Uwagi” Karolina, przyjaciółka pani Jolanty. -Dostałam od koleżanki linka, że był wypadek na torach. Weszłam w to, patrzę i mówię, kurde, samochód mi znany. Niebieska skoda, a tutaj mało takich aut jeździ. Przybliżyłam rejestrację, a w głowie powtarzałam sobie: „Nie, proszę, tylko nie ty”. Zaczęłam do niej dzwonić, ale telefon był już wyłączony. Dodzwoniłam się dopiero do jej siostry, która to potwierdziła.
Blisko 35-letni Tomasz K. prowadził firmę brukarską. Z 31-letnią Jolantą byli małżeństwem od 10 lat. W czerwcu zeszłego roku kobieta wyprowadziła się od niego. Para była w trakcie rozwodu. Jak twierdzą znajomi, było między nimi coraz gorzej. Mężczyzna miał prześladować swoją małżonkę, m. in. nachodzić ją w środku nocy i przebijać opony. Ona zaś miała być tym wykończona psychicznie.
Zobacz również: Mezowo. Tragedia na przejeździe kolejowym. Nie żyje kobieta
Jak czytamy w materiale, 35-latek zapewniał, iż nie dopuści, aby jego żona była szczęśliwa. Znajomi 31-latki zaś stwierdzili w rozmowie z dziennikarzami „Uwagi”, że był chorobliwie zazdrosny. Dzień po tragedii natomiast pracownica 31-latki zastała jej salon cały we krwi. W materiale nie zabiera głosu nikt z rodziny Tomasza K. Więcej na ten temat TUTAJ.
Źródło: uwaga.tvn.pl
Najnowsze komentarze