Zbliżający się 1 listopada jest okazją do wspomnień naszych bliskich zmarłych. Jednocześnie zmusza nas to do refleksji nad własnym życiem i przemijaniem. O istocie dnia Wszystkich Świętych i przemyśleniach z nim związanych rozmawiamy z ks. Bogdanem Lipskim, proboszczem parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Stężycy.
W jaki sposób należałoby podchodzić do coraz częściej występującego w Polsce Halloween?
Halloween przede wszystkim nie jest naszym świętem, zostało importowane z Ameryki. A nie zawsze to co przychodzi jest dla nas dobre. Nie ma ono nic wspólnego z wiarą i tradycją Kaszubską. Jest to obcy element. Nie powinniśmy w żaden sposób w to wchodzić. Czcimy świętych, a Halloween jest zastępstwem tego kultu. Nie powinniśmy w żaden sposób przyjmować tej tradycji i jej kultywować.
Według mnie jest to próba zastąpienia Dnia Wszystkich Świętych. W Halloween nie ma żadnego odniesienia do wiary.
Czy to źle, że ludzie wykorzystuję tę okazję do spotkań ze znajomymi, a dzieci na zabawę?
Wchodzimy tutaj w świat duchów, więc nie może być mowy o żadnej zabawie. Z światem duchów nawiązujemy kontakt poprzez wspomnienie zmarłych i modlitwę za nich. Jednak nie możemy tego traktować jako zabawy. Nie należy ingerować w ten świat niezgodny z naszymi przekonaniami i wiarą.
Możliwe, że wiele osób nie ma świadomości zagrożenia, jakie niesie ze sobą Halloween. Jednak wystarczy się nieco nad tym zastanowić i zauważyć, że jest to sprzeczne z naszą wiarą.
Ciekawą alternatywą jest Bal Wszystkich Świętych…
Bal jest całkowicie inną kwestią. Nie ma on na celu zabawy z światem duchów, tylko przybliżenie sylwetek świętych. W ten sposób możemy też im oddawać cześć.
Pierwsze dni listopada to szczególny czas, kiedy wspominamy tych którzy odeszli. Dzisiaj niesamowicie zabiegany świat spłycił nieco śmierć. Jesteśmy w stanie oswoić się z przemijaniem?
Kwestia śmierci zawsze będzie dużym problemem. Wiąże się ze smutkiem i lękiem. Każdy z nas chciałby żyć jak najdłużej. Boimy się śmierci, ponieważ jest dla nas niewiadomą. Nie wiemy jak przeżywać będziemy nasze ostatnie chwile. Fakt śmierci i życia pozagrobowego pozostaje dla nas tajemnicą.
Bardzo łatwo przychodzi nam zapomnieć, że to wszystko się kiedyś skończy.
Życie pokazuje nam zupełnie inny kontekst naszej codzienności. Coraz rzadszym zjawiskiem są kondukty pogrzebowe, zwłaszcza w większych miastach. Cmentarze wynosi się na obrzeża miast czy miejscowości, izolując jakby w ten sposób żyjących od faktu śmierci. Moim zdaniem fakt śmierci dotyka najbliższych, a dalej zostaje zupełnie niezarejestrowany. Czyli śmierć przyjdzie, ale nie w najbliższym czasie. Sądzimy, że jest to temat „nie na teraz” dla wielu ludzi.
Codziennie słyszy informacje dotyczące śmierci – zabójstw, działań wojennych. Nie pojawia się u nas już pewna niewrażliwość na ten temat?
Może to czasami przedstawiać się i w taki sposób. Przez wiadomości, które dostajemy, czytamy, śledzimy wydaje nam się, że śmierć jest gdzieś blisko, a jednak daleko.
Jako chrześcijanie nie mamy być przelęknieni perspektywą śmierci. Dotykamy tu kwestii wiary – dla osoby wierzącej w chwili odejścia z tego świata, życie nie kończy się. Wiara daje zupełnie inną perspektywę – perspektywę życia.
Współczesny świat w „przemielił komercyjnie” wiele dni świątecznych. Wszystkich Świętych pozostał na to odporny?
Komercja zawsze będzie nam grozić, jednak jej wpływ na życie będzie zależał od nas. Fakt, że mamy dostęp do wszystkiego jest bardzo komfortowe. Jednak należy do tego podejść z rozsądkiem i umiarem. Komercyjnej tandety jest bardzo dużo. To co zewnętrzne – kwiaty, znicze, stroiki – jest potrzebne i piękne, jednak ma być to podkładem do treści głębszych. Są to tylko znaki zewnętrzne. Nie możemy poprzestawać na zapaleniu świeczki. Przede wszystkim chodzi o modlitwę za zmarłych. To najpiękniejszy i najważniejszy dar dla osób, które odeszły od nas.
W chrześcijaństwie groby zmarłych otoczone są bardzo wielką troską bliskich. Jednak by troska o osobę zmarłą była pełna, musimy do tego co zewnętrzne dodać treść.
To jak przeżywamy te pierwsze dni listopada zależy od nas. Odwiedzić kolejne groby, zapalić świeczkę i stwierdzić, że nasz obowiązek został już spełniony. Czy jednak oprócz zapalonego znicza, dodajemy do niego również modlitwę?
Nie tylko 1 listopada ma być dla nas czasem pamięci o zmarłych. Pamiętajmy o nich każdego dnia, o uroczystościach – na przykład urodzinach – które przypominają nam o ich dawnej obecności między nami.
Każdy grób to przystanek, każda świeczka to wspomnienie. Czy to jest istota tego dnia? Rozmyślanie nad śmiercią bliskich?
Uroczystość Wszystkich Świętych ma podwójny aspekt. Dzień 1 listopada to radość związana z faktem zbawienia osób, które zostały zaliczone w poczet świętych w sposób oficjalny przez Kościół oraz osób, które są już w niebie. W tradycji przyjęło się, że uroczysta Msza Święta sprawowana jest do południa, w białym ornacie jako wyrazie naszej radości.
Drugą odsłoną tego dnia jest wspomnienie zmarłych w czasie modlitwy na cmentarzu. Po południu udajemy się na cmentarz, by połączyć się myślą i modlitwą z bliskim zmarłymi, co do których nie wiemy czy zostali już zbawieni. Jednak typowym dniem modlitwy za zmarłych jest 2 listopada tzw. Zaduszki. W liturgii Kościoła Katolickiego nazywamy go Dniem Wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych. W sposób szczególny uwrażliwia nas na osoby zmarłe, które przebywają w czyśćcu. W dniach od 1 do 8 listopada Kościół daje możliwość uzyskania odpustu, który ofiarować możemy za naszych zmarłych.
Uroczystość Wszystkich Świętych ma być też czasem dla nas by spojrzenie na swoje życie, przez pryzmat, przemijania i śmierci…
Tak, ten czas jest również przypomnieniem dla nas, żyjących o naszym powołaniu do świętości. To powołanie realizować mamy na co dzień. Tutaj w bardzo piękny sposób powiedziała o tym św. Teresa, że „świętość to zwyczajność, przeżywana w sposób nadzwyczajny”. Dlatego nie powinniśmy uważać, że świętość nie jest dla nas. Mamy pewne wypaczenia odnośnie do tego życiowego zadania. Jednak świętość to zwyczajne, uczciwe, dobre życie. Ta refleksja winna nam towarzyszyć w dniu uroczystości Wszystkich Świętych.
Istotą pierwszych dni listopada jest modlitwa o świętość dla nas i dla naszych bliskich zmarłych. Mamy świadomość, że zmarli nie potrafią już pomóc sobie w żaden sposób. Czas zasługiwania kończy się wraz z życiem ziemskim.
W jaki sposób kapłan – jako osoba oswojona teoretycznie ze śmiercią, pogrzebem – przeżywa ten dzień?
Jako kapłan towarzyszę ludziom, parafianom w różnych chwilach ich życia. W trudnych momentach, jak śmierć bliskiej im osoby, staram się do każdego podchodzić indywidualnie. Staram się nie tylko wypełniać obowiązek, ale także łączyć się w jakiś sposób z osobami przeżywającymi żałobę. Nie można być obojętnym na smutek czy cierpienie, ponieważ te uczucia udzielają się. Staram się wczuć w sytuację rodziny osoby zmarłej. Zapewne najlepszą szkołą empatii jest chwila, gdy samemu przeżywa się śmierć bliskiej osoby. To uwrażliwia nas na cierpienie innych.
Staram się „nie przywyknąć” do rutynowego podejścia wobec faktu śmierci, nie być obojętnym. Cała liturgia pogrzebu i ostatniego pożegnania musi być wyrazem godności danej chwili oraz osoby zmarłej. Liturgia pogrzebu związana jest z nadzieją zmartwychwstania, daje nam i przypomina o nadziei dalszego życia. Śmierć najbliższych jest bólem, cierpieniem, ale nigdy nie może być rozpaczą. Nie możemy rozpaczać i odchodzić od Pana Boga dlatego, że zabrał nam osobę kochaną. Wiara i nadzieja pomaga nam te trudne chwile przetrwać. Jeśli te wartości są obecne w tych, którzy żegnają swoich bliskich zmarłych, to wówczas ból i smutek staje się łatwiejszy do przyjęcia.
Dziękuję za rozmowę.
Najnowsze komentarze