Rzeźba, która stała się teatrem

Rzeźba, która stała się teatrem

Z Ireną Brzeską, artystką rzeźbiarką rozmawia Tomasz Gos.

Od kiedy zajmuje się Pani rzeźba, a od kiedy teatrem ?

Rok 2003 był dla mnie końcem poszukiwań artystycznych, od tego roku do 2016 rzeźba była główną dziedzina mojej twórczości. W roku 2016 nastąpił przełom i rzeźba stała się też teatrem.

Reklamy

Co wpłynęło na to, że zajęła się Pani tym rodzajem twórczości ?

W dużej mierze ukształtowało mnie otoczenie w jakim się wychowałam. Pochodzę z małej wsi Nowiny koło Fromborka. Nasz dom był otoczony lasem i sadem. Drewno jest naturalnym materiałem, stworzonym nie przez człowieka, ale przyrodę. Lipa jest ciepła w dotyku, pachnie. Poza tym efekt pracy widać od razu. Teatr jest wynikiem rozwoju, naturalnej ewolucji. Rzeźby zaczęłam łączyć w instalacje, wprawiać w ruch, do tego doszło słowo i powstały spektakle.

Jak nazwałaby Pani swoją sztukę?

Nazwałabym ją sztuką osobistą, bardzo kobiecą, intymną, powiązaną z moim życiem, emocjami.
Czasami rzeźby są jak strony z pamiętnika.
Emocjonalne są też moje spektakle, nie tylko treść, ale również gra. Nie uczyłam się aktorstwa,długo zastanawiałam się czy powinnam to robić. W obecnych czasach podjecie nauki nie jest przeszkodą w żadnym wieku, ale stwierdziłam, że jeśli nauczę się tego sama, zrobię to całkowicie po swojemu, tak jak w rzeźbie. Myślę, że wybierając tą metodę jest trudniej, ale dzięki temu nikt nie wpoił mi żadnych ograniczeń.

Inspiracje czerpie Pani z własnego życia?

Nie tylko z własnego życia. Obserwuje ludzi, słucham ich, lubię prawdziwe historie. Pierwszy spektakl ,, Prosta opowieść” powstał na podstawie autentycznego zdarzenia, które miało miejsce w 2016 roku na jarmarku w Kartuzach, tam spotkałam dwie samotne staruszki. Jedna z nich opowiedziała mi skrawki swojego życia i niezwykłą historie z dzieciństwa. Tak powstał spektakl o potrzebie miłości, bycia z drugim człowiekiem i sile modlitwy, która sprawia cuda w życiu prostych ludzi.
Na prawdziwych historiach był też oparty projekt, który realizowałam w 2019 roku ,,Wieś Warmii i Kaszub w osobistych wspomnieniach”, na który dostałam stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rzeźby powstawały w oparciu o prawdziwe relacje mieszkańców wsi, historie zostały zapisane na rzeźbach, a pozyskałam je wędrując po Warmii i Kaszubach, spotykając się z ludźmi. Projekt jest instalacją rzeźbiarską, gotową wystawą. Ma wędrować po Polsce.
Inspiracje czerpie też z legend i zwyczajów. Myślę, że jednym z najciekawszych na Kaszubach jest zwyczaj ścinania kani w noc świętojańską. Dla mnie stał się on natchnieniem do stworzenia spektaklu. Nie opierałam się sztywno na zwyczaju, tworzyłam własną historię.
Jeśli chodzi o inspiracje to wszystko może nią być, sęki z kościelnej ławki, sen, opowiedziana anegdota, przeczytany artykuł, obecna sytuacja – epidemia, czy nieszczęście. Właśnie tragiczne zdarzenie stało się bodźcem do stworzenia kapliczki przy trasie 211. Pomysł zrodził się wiele lat temu, na początku mojej drogi rzeźbiarskiej.

Co zalicza Pani do swoich największych sukcesów?

Są w moim dorobku ważne nagrody, wyróżnienia, stypendia, są one istotne, dodają skrzydeł, ale sukcesu artystycznego nie osiągnęłam. Dla mnie, jest nim możliwość utrzymania się ze swojej pracy jako niezależny artysta. Nie można pracować na etacie i tworzyć to, co ja tworzę.
Stypendia artystyczne są to pieniądze na konkretny projekt, który artysta dokładnie opisuje, potem zgodnie z umową realizuje, a po zakończeniu szczegółowo się rozlicza. Często pokrywają one tylko część kosztów przedsięwzięcia, resztę artysta pokrywa sam. Jest ich bardzo mało i przydział odbywa się w drodze konkursu. Tylko nieliczne gminy decydują się na takie wsparcie swoich artystów – wielka szkoda bo w ten sposób w przestrzeni publicznej pokazałyby się niezwykłe wydarzenia kulturalne, niezależnych twórców.

Jakie plany na przyszłość?

Artysta musi z czegoś żyć, utrzymać rodzinę, wcześniej, czy później zaczyna to rozumieć.
W związku z tymi stwierdzeniami, postanowiłam skupić się głównie na spektaklach. Są one tak stworzone, że zarówno dzieci, jak i dorośli odczytają treść dla siebie. Skłaniają one do myślenia, są dobre, piękne wizualnie, wyrzeźbione, malowane. Będę je robiła w różnych miejscach, muzeach, szkołach, domach prywatnych na urodzinach, komuniach, na łące, w lesie. Myślę, że są one unikatowe. Może to jest właściwa droga.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*