27 stycznia na portalu zkaszub.info ukazał się artykuł (tudzież mocno stronniczy felieton, jak określa go Autor) dowodzący, że Kartuzy stolicą Kaszub już dawno przestały być.
Postanowiłem odnieść się do niego w polemice, ponieważ Autor słusznie dotyka bardzo ważnego z naszego punktu widzenia problemu – roli naszego miasta dla regionu.
Obudowane historią marzenia mamy wielkie: stolica regionu, serce Kaszub. Przypominają nam się sięgające Gdyni włości zakonu Kartuzów.
Zobacz też: Kartuzy stolicą Kaszub, a może pustym symbolem?
Odnosząc się do zarzutów: część jest słuszna, część – w mojej ocenie – chybiona.
Dworzec można postrzegać jako ruinę. Z drugiej jednak strony, dopiero co reaktywowano połączenia kolejowe, szykuje się remont budynku, innymi słowy – nareszcie temat połączenia z Trójmiastem ruszył. Tak, chciałbym, żeby PKM-ka do Gdańska jeździła 20 min (zgodnie ze standardami europejskimi dla takich odległości), a nie godzinę, aby wejście do niej prowadziło przez pięknie odrestaurowany budynek dworca. Na wszystko jednak przyjdzie czas. Najważniejsze jest to, że ważne inwestycje już zostały zrealizowane lub rozpoczęte.
Wspomniane Muzeum Kaszubskie kwitnie. Regularnie odbywają się warsztaty, młodzież szkolna praktycznie stamtąd nie wychodzi, a udział w nocy muzeów wyszedł rewelacyjnie.
Zdaje się również, że właśnie trwa nabór nowego rzecznika ratusza, aczkolwiek nad transparentnością zawsze warto pracować. Mam nadzieję, że wzorem Słupska kiedyś jako mieszkańcy zobaczymy infografiki z rozpisanymi kategoriami przychodów i wydatków, takie, które będą zrozumiałe dla wszystkich mieszkańców, a kwestia transmisji na żywo obrad Rady Miasta nie będzie tematem do dyskusji tylko standardem.
Uważam, że by aspirować do miany bijącego serca regionu, konieczne jest spełnienie kilku warunków:
- posiadanie dziedzictwa historycznego, na którym można budować własną tożsamość,
- rozwój gospodarczy,
- rozwój kultury,
- wykorzystanie potencjału turystycznego,
- edukacja, która pozwoli wykształcić liderów zmian.
Z punktem pierwszym nie mamy problemów. Nie chodzi mi wyłącznie o historię zakonu oraz perłę architektoniczną w postaci kolegiaty. To m.in. w Kartuzach tworzył się przed i powojenny ruch kaszubski, tutaj odradzała się kultura. Tutaj też w najmniejszym stopniu władzom PRL udało się wykorzenić język kaszubski, powiat kartuski jest jedynym, w którym we wszystkich gminach ponad 20% mieszkańców używa go na co dzień.
Nie uważam, by Kartuzy były bez szans na rozwój gospodarczy. Atutów mamy aż nadto: bazę rodzimych przedsiębiorców, z których część odnosi sukcesy przynajmniej ogólnopolskie; przedsiębiorczość mieszkańców; bliskość Trójmiasta, z którym jesteśmy coraz lepiej skomunikowani.
Zobacz też: TV z Kaszub: „Na dywaniku” Krzysztof Rek z .Nowoczesnej [WIDEO]
Wymienione powyżej atuty to oczywiście tylko szanse, które czekają na wykorzystanie. Potencjał Trójmiasta i skomunikowanie m.in. z lotniskiem czyni obszar gminy i powiatu idealnym dla inwestorów. Nadal mamy niższe niż w np. w Gdańsku koszty pracy, co w połączeniu z dogodnym położeniem, niezłym poziomem wykształcenia, możliwością uzupełnienia kadr z trójmiejskich uczelni jest dla inwestora idealnym rozwiązaniem. Trzeba jednak do potencjalnego polskiego czy zagranicznego przedsiębiorcy dotrzeć i mu to uzmysłowi, a do tego konieczna jest strategia pozyskiwania inwestorów, odpowiedni plan zagospodarowania przestrzennego oraz aktywne działania w tym obszarze.
Kolejny temat – kultura – również jest kluczem do tego, by – jak ujął to autor Waldemar Kaiser, Kartuzy „oddziaływały wielopłaszczyznowo na całe Kaszuby”. Przyznam się, że często słucham Radia Kaszebe, które siedzibę obecnie ma w Gdyni, a pochodzi z północy regionu. Współczesna muzyka kaszubska raczej kojarzy mi się z Wejherowem.
To dobrze, że kultywujemy tradycyjną sztukę kaszubską. Tradycyjny haft, pieśni ludowe, zespoły dziecięce – to ważny, choć nie wystarczający element. Brakuje w tym wszystkim współczesności. Zręby tu i ówdzie widać, głównie za sprawą działalności szkół, które promują m.in. teatr kaszubski, poezję, taniec. Wcale nie będąc fanem gatunku, czekam jednak na jakiś heavy metalowy kawałek zaśpiewany przez kartuskich artystów po kaszubsku.
Powoli zaczynamy pracę na płaszczyźnie literatury. W zeszłym roku Towarzystwo Miłośników Kartuz zorganizowało dla uczniów konkurs na pracę literacką o roli Kartuz w tworzeniu tożsamości Kaszub. Młodzież zrobiła fenomenalne badania, dokopała się do historycznych dokumentów, prace są opublikowane. Czekam, aż rodzimi historycy na UG przeprowadzą bardziej dogłębne studia, a młodzież i nie tylko młodzież zacznie publikować zarówno prozę, jak i poezję.
Potencjał turystyczny Kartuzy mają ogromny. Póki co wykorzystujemy go w niewielkim stopniu. W projekcie mapy potrzeb, w ramach którego jako Nowoczesna zapytaliśmy mieszkańców Kartuz, jakie z zadań samorządu uważają za najważniejsze, prawie wszyscy byli jednomyślni wskazując na oczyszczenie kartuskich jezior. Ten obszar, zaniedbywany przez lata, powoli zaczyna odgrywać priorytetowe znaczenie dla władz miasta. Ja osobiście postrzegam realizację celu oczyszczenia jezior jako główny barometr sukcesu (lub nie) obecnej kadencji władz miasta. Mocno trzymam kciuki, bo sukces w tej materii oznacza rewolucję w atrakcyjności turystycznej naszego miasta i znacząco wzbogaci mieszkańców.
Kolejne istotne obszary to m.in. zagospodarowanie kartuskiego rynku czy wykorzystanie potencjału znajdujących się na terenie miasta obiektów. Sprawy idą generalnie w dobrym kierunku, choć oczywiście wolałbym, żeby szły szybciej. Dużo pracy nadal przed nami.
Na polu edukacyjnym nie mamy się czego wstydzi
. Szkoły kształcą wielokierunkowo, mamy zarówno dobre licea ogólnokształcące, jak i – co w dzisiejszych czasach szczególnie ważne – dobrze funkcjonującą szkołę zawodową.
Mi osobiście brakuje spójnego programu zarządzania absolwentami, który wyzwoliłby ich potencjał. Będąc uczciwym, muszę przyzna, że zarządzanie absolwentami kuleje w Polsce w szkołach wszystkich szczebli niezależnie od miejscowości czy też władz samorządowych. Nie chcę jednak porównywać się do tego, co jest, tylko do tego, co możemy osiągnąć.
Moim zdaniem realizacja powyższych celów wymaga znacznie większej niż to ma dzisiaj miejsce partycypacji mieszkańców. Możliwości jest wiele. Poprzez budżet obywatelski uczymy się odpowiedzialność za nasz skrawek wspólnej przestrzeni. Rady osiedlowe są bliżej mieszkańców niż ktokolwiek inny i znają lokalne problemy od podszewki. W Kościerzynie istnieje Młodzieżowa Rada Miasta, która wyraża problemów młodszych mieszkańców – dlaczego młodzież szkolna nie ma reprezentacji w Kartuzach? W projekcie mapy potrzeb bardzo niskie noty otrzymuje lokalna polityka senioralna – a może o to, jakie wsparcie potrzebne jest starszej generacji, warto zapytać samych zainteresowanych i spróbować powołać do życia kartuską Radę Seniorów? Zaletą i mankamentem każdego z wymienionych organów jest to, że opierają się na pracy społecznej mieszkańców. To dobrze – bo z reguły w pracę angażują się osoby kierowane dobrymi pobudkami. Z drugiej jednak strony zainteresowanie i zmotywowanie mieszkańców do wspólnej pracy na rzecz miasta łatwe nie jest. Jest to jednak wysiłek wart zachodu.
Dzisiejsze Kartuzy, mając za sobą argumenty historyczne, nie wykorzystują w pełni swojego potencjału. Najwyższy czas, byśmy solidnie popracowali nad naszą marką tak, by nikt nie miał wątpliwości, że z tradycji bycia sercem regionu nie zamierzamy rezygnować.
Najnowsze komentarze