Muzyka przypadkiem zaprowadziła ją do telewizji. Od siedmiu lat mieszka w Łapinie, jednak więcej czasu spędza w stolicy. Wszystko to za sprawą swojej miłości, pasji do muzyki oraz przygodzie w programie „All Together Now”, gdzie znalazła się w gronie jury – Iga Alice Apollo.
– Z muzyką jestem związana 18 lat, a w zasadzie od zawsze. Wybrałam chyba najdłuższą drogę edukacyjną. Jestem absolwentką Szkoły Muzycznej I stopnia w Kolbudach, w klasie fotepianu (6 lat). Swoją edukację kontynuowałam przez kolejne 6 lat w Szkole Muzycznej II stopnia w Gdańsku-Wrzeszczu, zmieniając instrument główny na saksofon. Obecnie po zdobyciu tytułu licencjata i magistra, jestem związana z Akademią Muzyczną w Gdańsku, gdzie jestem doktorantką kierunku dyrygentura chóralna. W jakiś sposób moja ścieżka edukacyjna doprowadziła mnie do bycia dyrygentem, lecz zaczęło się zupełnie inaczej. Owszem, chciałam zajmować się muzyką wokalną i grać na fortepianie, ale z drugiej strony od zawsze miałam wizję własnego zespołu rockowego – to marzenie zostało niespełnione. Jak widać, zaczęłam swoją przygodę muzyką na około. Jak całe moje życie – rozpoczyna swoją historię Iga Alice Apollo.
Jednak marzenia mają to do siebie, że lubią czasem spłatać nam figla. Marzenie o grze w zespole rockowym, na pierwszy rzut oka, nie wydaje się pasować do gry na fortepianie.
– Myślę, że jest to najbardziej rozwijający instrument. Poza tym zawsze chciałam grać na instrumencie klawiszowym. Idąc do szkoły muzycznej o dziwo nie zdawałam sobie sprawy, że gra się tam wyłącznie muzykę klasyczną. Po jakimś czasie zmieniłam instrument na saksofon i trafiłam do klasy znakomitego jazzmana Adama Wendta. Nadal daleko od rocka, do którego zresztą nigdy nie doszłam – tłumaczy Iga. – Ścieżka edukacji muzycznej jest bardzo długą historią. Przez te wszystkie lata odchylałam się w różne gałęzie muzyki. Szkoła muzyczna pokazała mi piękno muzyki poważnej, jednak moja dusza jest rozrywkowa. Choć wizja własnego bandu rockowego oddalała z roku na rok, to jednak jedno było niezmienne – pasja do muzyki. Niespełnione marzenia ulegają przekształceniom i tej chwili bliżej mi do ballad niż muzyki rockowej.
Muzyka od zawsze
– Od zawsze wiedziałam, że będę związana ze światem artystycznym. Zostałam dyrygentem chóralnym. Zajmuję się tym z miłości do muzyki wokalnej i harmonii. W Polsce muzyka chóralna kojarzy się głownie z zespołami sakralnymi, bądź szkolnymi. Nie przyciąga to ludzi młodych, gdyż oni utożsamiają się z muzyką popularną. Moim marzeniem jest sprawić, aby nasze społeczeństwo było rozśpiewane. Dlatego też zajmuję się rozrywkową muzyką chóralną. Po magisterce, zasugerowano mi kontynuację edukacji na uczelni. Zastanawiałam się czy dalej podążać ścieżką, do której nie jestem przekonana. Dostałam się na studia doktoranckie. Chcę wykonywać swój zawód bardziej profesjonalnie, a to zdecydowanie duża mobilizacja do doskonalenia warsztatu dyrygenckiego. Całe życie robiłam sobie sama na przekór, a jednak dotarłam do momentu syntezy zamiłowania do rozrywki oraz mojego wykształcenia – Show Choir – opowiada nam swoją historię Alice. – Będąc w Stanach Zjednoczonych, śpiewałam w zespole Show Choir – jest to gatunek muzyczny, o którym piszę pracę doktorską. To nic innego niż chóralne spektakle składające się z pięciu, sześciu piosenek o różnej stylistyce. Dramaturgia spaja je ze sobą i składają się w fabularną całość. Można powiedzieć, że to prostsza wersja musicalu, bez dłuższych partii solowych. Są to utwory grupowe nie tylko musicalowe. Także jazzowe, popowe, rockowe, country, ballady czasami nawet nawiązujące do muzyki klasycznej. Spektakle zawiarają elementy choreografii, scenografii i gry aktorskiej, co jest atrakcyjne dla widza.
Z muzyką Iga związana jest od dziecka. Pasją zaraziła ją rodzina. Trudno jej jednak wymienić muzyczne inspiracje z lat dzieciństwa.
– Mój 82-letni dziadek jest oddanym morzu Gdańskim szantmenem, a tata basistą z olbrzymią pasją muzyczną. Od najmłodszych lat puszczał nam muzykę jazzową i rockową, całe spektrum jej odmian. Wyedukował mnie. Choć teraz jestem gorzej zorientowana, gdy tylko pojawiam się w domu rodzinnym dowiaduję się jakie kapele grają na czołowych festiwalach muzycznych. Jeśli miałabym wymienić jakieś konkretne zespoły mi bliskie– nie chcę, jest tyle świetnej muzyki. W dzieciństwie jak wielu z nas, moje serce skradła Katarzyna Nosowska, The Cranbeeris. Takie klasyki – wymienia.
Stany Zjednoczone natchnęły ją do działania
– Pierwszy mój wyjazd do Stanów odbył się jeszcze w szkole średniej. Znalazłam program wymiany kulturalnej i pojechałam tam mieszkać z amerykańską rodziną. Ukończyłam szkołę średnią i po powrocie z dyplomem zza oceanu kontynuowałam edukację. W czasie tego wyjazdu mocno doświadczyłam kultury amerykańskiej. Śpiewałam w teatrze musicalowym, grałam w orkiestrze i przede wszystkim poznałam Show Choir. W USA nie ma prywatnych szkół muzycznych. Tam wszystko dzieje się w ramach edukacji publicznej. Dużo śpiewają i od najmłodszych lat grają na instrumentach. To wszystko odbywa się w szkole, w ramach lekcji – mają różne zespoły i poziomy. Bardzo fajnie byłoby gdyby taki system pojawił się w Polsce.
Muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka. Jednak jedno się tutaj nie zgadza. Czy przez ten cały czas nie było myśli „I ja zacznę śpiewać” ?
– Uwielbiam śpiewać i może kiedyś stworzę projekt moich marzeń. Jednak nie czuję się solistką. Bardzo dużo działam muzyką. Chętnie zaśpiewam lub zagram w zespole, lecz przede wszystkim jestem pedagogiem. Uczę gry na fortepianie, gitarze, saksofonie. Jestem trenerem wokalnym kilku, naprawdę zdolnych, dzieciaków, których mam nadzieję uda się zobaczyć w kolejnej edycji „The Voice Kids”. Zdarza mi się prowadzić warsztaty muzyczne lub zasiadać w jury konkursu. Prowadzę kilka żeńskich zespołów wokalnych. Śpiewają covery, które rozpisuję im na głosy. Warsztat dyrygencki zdecydowanie mi się przydaje w pracy. Na co dzień robię to co lubię i sprawia mi to satysfakcję. Natomiast znam swoje możliwości wokalne i uważam, że jest dużo więcej fantastycznych głosów, które warte są słuchania. Nie będę się siłą pchała na tę ścieżkę – odpowiada Iga.
Z castingu na jurorską ścianę
Wybrała inną, swoją, ścieżkę muzyczną. Ta, niespodziewanie zaprowadziła ją do nowego muzycznego programu Polsatu – „All Together Now”.
– Trafiłam tam nieco przez przypadek. Chwilowo mieszkamy z mężem pod Warszawą. Tam prowadzę moje zespoły wokalne, dla których szukam konkursów. Przeglądając któregoś razu listę na grupie na Facebooku, znalazłam ogłoszenie castingu do programu „Śpiewajmy Razem. All Together Now”. Odezwałam się do organizatorów. Moi wokaliści niestety byli za młodzi. Bariera wiekowa to 16 lat. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek pojawię się w telewizyjnym programie muzycznym. Zaproponowano mi uczestnictwo jako juror – opowiada. – Jest to wyróżnienie. Ściana jurorska to ogrom zróżnicowanych, wręcz kontrastujących ze sobą, osobowości. Wokaliści rockowi, musicalowi, popowi, operowi. Przedstawiciele muzyki retro, żydowskiej, biesiadnej. Producenci muzyczni, reżyserzy teatralni, muzycy i kompozytorzy, a także aktorzy i tancerze. Ci ostatni równie ważni w ocenie uczestnika. Totalny misz-masz, a w nim ja przedstawiciel chóralistyki. W naszym codziennym życiu na pewno nie spotkałbyś nas na jednej scenie. Przynajmniej większości. Wspólna praca to bardzo ciekawe doświadczenie. Bywają momenty oburzenia i brak zrozumienia wzajemnych decycji, jednak pomimo wszystko, bardzo się polubiliśmy i mocno zżyliśmy ze sobą – opowiada Iga Alice Apollo.
Setka jurorów w programie to znak rozpoznawczy tego show. Z pewnością nie łatwo okiełznać taką grupę utalentowanych, rozśpiewanych ludzi.
– Sporo czasu zajmuje wyciągnięcie nas z garderoby. Gdy już wydaje się, że wszyscy dotarli na ścianę okazuje się, że… nadal na kogoś czekamy. Ach, Ci Artyści! Przez te oczekiwania mieliśmy sporo czasu, aby się poznać. Moja lokalizacja była niezmienna przez całą edycję – trzeci rząd, trzecie miejsce. W pierwszych odcinkach siedziałam obok szalonego śląskiego rockmana z krwi i kości – Michała Stawińskiego (NeuOberschlesien) i kubańskiego wokalisty Yoilana, a także aktora musicalowego Jana Bzdawki. Zdążyliśmy się zaklimatyzować, gdy nastąpiła zmiana. Od czwartego odcinka towrzyszą mi aktor Dariusz Kordek oraz Eric Folly, francuski wokalista. Zmiany towarzystwa są stresujące, ponieważ człowiek się przyzwyczaja. Tam wszyscy są szaleni i to widać. Uważam, że wybór Igora Kwiatkowskiego na prowadzącego jest strzałem w dziesiątkę. Osobiście nie lubię kabaretów. Natomiast Igor wydaje się być bardzo inteligentnym facetem. Podziwiam jego zdolność do trafnych ripost. Na ekranie niestety jest to tak widoczne, jak na nagraniach. Bawiłam się wspaniale. Jego wybór jest mistrzostwem. Osobiście nie znałam wcześniej Ewy Farnej. Nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Uważam, że jej komentarze są bardzo trafne. Jest bardzo miłą osobą, dobrze się czuje na naszej ścianie – zdradza swoje odczucia z pracy w programie – odpowiada.
„Inne” muzyczne show dla rozśpiewanej widowni
Program „All Together Now” nie jest typowym show muzycznym. Po pierwsze – mówimy tutaj nie o jednym, dwóch, czy trzech jury, ale całej setce. Celem uczestnika jest zachęcenie jak największej ilości osób do wspólnego zaśpiewania. Po 30 sekundach trwania utworu następuje aktywacja przycisków i jury może zacząć głosować. Juror może nacisnąć przycisk tylko raz i nie może już później zmienić zdania.
– Myślę, że można odnieść wrażenie, że tym programem chcemy roztańczyć nieco Polaków. Przede wszystkim jednak jest to konkurs, nie talent show, co jest mocno akcentowane. Musimy wziąć pod uwagę przy ocenie całości wykonania wiele czynników. Dla mnie liczy się głos, osobowości wokalisty, naturalność i potencjał. Nie przepadam za wykonawcami, którzy na siłę próbują rozruszać jury – mówi o kulisach programu Iga.
„Śpiewajmy Razem. All Together Now”, jak sama nazwa wskazuje, to program do wspólnego śpiewania, do czerpania radości ze śpiewu. Jednak czy my Polacy lubimy śpiewać?
– Uważam, że brakuje nam nieco rozśpiewania narodowego. Nie posiadamy takich tradycji jak kraje wschodnie, bądź bałkańskie. Chciałabym, aby ludzie śpiewali nie tylko w domu pod prysznicem, nie tylko solo. Wspaniała jest współpraca w grupie osób, które robią coś z radością. To wspaniale, że chóry przężnie działają przy ośrodkach akademickich, przy kościołach i w szkołach. Mam wrażenie, że nadal zbyt mało jest zespołów świeckich, zespołów dla ludzi pracujących. Marzą mi się chóry w koorporacjach – to świetny sposób na odstresowanie i zaciskanie więzi wśród współpracowników, chóry gminne, chóry rodzinne – idźmy na całość. Wyobraźmy sobie kilka rodzin wielopokoleniowych w jednym chórze – dzieci, rodzice, dziadkowie. Śpiewają wspólnie ulubiony repertuar każdego pokolenia, spędzają razem czas. Poniosłam wodze fantazji. Tutaj wrócę do tego czym się zajmuję. Show choir– spektakle chóralne na bazie repertuaru rozrywkowego. Uważam, że jest to świetny sposób na zachęcenie młodzieży do aktywności. W Stanach formacje te istnieją w większości szkół i uczelni, cieszą się ogromną popularnością. W zeszłym roku miałam okazję uczestniczyć w jednym z najbardziej prestiżowych konkursów show choirw Los Angeles. Uczestnikami była młodzież szkolna – amatorzy, kształceni w szkołach ogólnokształcących. Poziomu, który reprezentowali nie powstydziliby się profesjonaliści. Jest to jednak mało popularne w Polsce. Chór Uniwersytetu Gdańskiego posiada w swoim repertuarze spektakl bliski tej idei. Ja wraz z moim zespołem Apollo i Muzy Show Choirwykonywaliśmy autorski spektakl show choirw 2016 roku. Bardzo chciałabym to kontynuować – mówi Alice.
Czy jest szansa na rozpropagowanie takich spektakli w polskich szkołach?
– Bardzo bym tego chciała. Swego czasu we współpracy z Panią Mirosławą Żołną dyrektor gimnazjum w Żukowie, próbowałam stworzyć taki zespół. Było kilka chętnych osób, jednak coroczna rotacja uczniów nie pomaga na dłuższą metę. Są to projekty wymagające sporych nakładów pieniężnych, trzeba zatrudnić muzyków, często choreografa, akustyka, oświetleniowca, a także opłacić kostiumy i scenografię. Jeszcze innym problemem jest brak sal koncertowych w szkołach, co w ameryce jest standardem. Myślę, że są to sprawy mniej istotne. Chciałabym, aby powstawały podobne grupy wokalne jednak przede wszystkim zachęcam do wspólnego śpiewania – all together now. Jednak być może nic straconego.
Najnowsze komentarze