Z posłem na Sejm RP Krzysztofem Szymańskim z Konfederacji, m. in. o rozbudowie struktur partii w „stolicy Kaszub”, o niestabilności rządu Donalda Tuska oraz o jego spostrzeżeniach po pierwszych posiedzeniach Sejmu, rozmawiał Andrzej Baranowski.
Andrzej Baranowski: Konfederacja rośnie w siłę – po wyborach do Europarlamentu mówi się o tym coraz głośniej i śmielej. Co Pan na to?
Krzysztof Szymański: Tak, to prawda. Wyraźnie zauważalny jest wzrost zainteresowania naszymi treściami czy choćby wzrost ilości zgłoszeń do partii. Jako Konfederacja przetrwaliśmy próbę czasu, czyli jeden pełny cykl wyborczy. Z wyborów na wybory poprawiamy wyniki, coraz więcej Polaków na nas głosuje. Konfederacja ma stały trend wzrostowy, wygląda na to, że skutecznie budujemy pozycję trzeciej siły politycznej w polskiej polityce. Przez ostatnie lata pokazaliśmy, że jesteśmy ideową prawicą kierującą się polskim interesem narodowym, że jesteśmy pryncypialni w swoich poglądach, nie ulegamy wpływom ani naciskom głównego nurtu, jesteśmy wolni od poprawności politycznej. To wszystko sumuje się właśnie w postaci zaufania ze strony wyborców.
A.B.: Ma Pan za sobą pierwsze tygodnie jako poseł na Sejm RP. Mógłby je Pan jakoś podsumować, obserwując działanie Sejmu „od środka”?
K.S.: Za mną trzy posiedzenia Sejmu, mam ogromną ilość obserwacji – pozytywnych i negatywnych. Chyba najbardziej poraża stopień wojny plemiennej. Uśmiechnięta koalicja zwalcza Zjednoczoną Prawicę, a Zjednoczona Prawica zwalcza uśmiechniętą koalicję. Pomiędzy młotem a kowadłem jesteśmy my, Konfederacja. Mam nadzieję, że stara, ludowa mądrość o tym, że „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” sprawdzi się w tym przypadku. Cieszę się, że nie jesteśmy uwikłani w żadne kompromisy czy zależności z innymi partiami i zawsze możemy głosować zgodnie z naszymi poglądami i wartościami. Jestem pewien, że Polacy to zauważają i doceniają.
A.B.: Niedawno spotkał się Pan w Kartuzach z kandydatami, chcącymi wstąpić w szeregi Konfederacji. Jak mógłby Pan to spotkanie opisać?
K.S.: Tak, w zasadzie cały czas pracujemy nad rozbudową naszych struktur. Polityka to idee i ludzie. A my chcemy realnie zmienić Polskę, więc potrzebujemy mnóstwa ludzi. Ta wizja jest nieco górnolotna i na swój sposób bezczelna, ale to właśnie ludzie wierzący w swoje ideały i zdeterminowani do pracy nad ich realizacją, są w stanie zmieniać rzeczywistość. A nad tymi zmianami trzeba pracować wszędzie, w swoim najbliższym otoczeniu, niezależnie czy to duża aglomeracja czy mała wieś. Każdy jest na swój sposób odpowiedzialny na świat, który go otacza. Dlatego skupiamy wokół siebie prawicowców i zachęcamy ich do współpracy z nami i do aktywności na swoim lokalnym podwórku, na przykład właśnie w Kartuzach, gdzie już mamy fajną, prężną i dobrze zapowiadającą się grupę działaczy.
A.B.: Głośnym akcentem, jeśli chodzi o europosłów Konfederacji, było słynne już wystąpienie Ewy Zajączkowskiej-Hernik, a także padające w nim zdanie: „Ręce precz od Polski!”. Jak Pan opiniuje wystąpienie koleżanki z partii, a także stanowisko, jakie w nim zajęła?
K.S.: Nie cichną echa tego wystąpienia, mainstream dostał szału, bo rzekomo Konfederacja przyniosła Polsce wstyd. Zero zaskoczenia. Społeczeństwo wychowywane w kompleksach, w nieuzasadnionym podziwie dla mitycznego zachodu, w kulturze uległości wobec oczekiwań innych, w kulcie „grzeczności”, ma ogromny problem z emocjonalnym zmierzeniem się z asertywnością, z dbaniem o własne potrzeby i własny interes, czego efektem jest właśnie odczuwanie wstydu. Asertywność nie jest łatwa, ale jest konieczna, jeśli chce się być podmiotowym państwem. A my chcemy podmiotowej Polski.
A.B.: Coraz częściej mówi się o tym, że rząd Tuska pęka w szwach. Mam tu na myśli koalicję jego partii chociażby z Lewicą, która chyba „nie klei się” w taki sposób, jak można było tego oczekiwać. Co Pan o tym sądzi?
K.S.: Wręcz przeciwnie! To koalicja klei się dokładnie zgodnie z oczekiwaniami. Ale z oczekiwaniami analityków, a nie propagandy uśmiechniętej koalicji. To jest tak egzotyczna koalicja, że aż trudno uwierzyć, że jeszcze się trzyma. Gospodarczo – od rynkowców po socjalistów. Światopoglądowo – od konserwatystów po ultraliberałów. Problem polega na tym, że tak szerokie spektrum nie jest w stanie porozumieć się ze sobą w prawie żadnej kwestii. Mamy więc klincz. Klincz skutkujący spowolnieniem prac legislacyjnych, konfliktami wewnętrznymi. Problem polega na tym, że ten klincz jest z ogromną szkodą dla polskich rodzin, które mierzą się z bardzo trudnymi okolicznościami codziennego życia.
Najnowsze komentarze