„Na ostatnim „walnym” niewiele brakowało, aby doszło do interwencji policji” – grzmiał radny Andrzej Borzestowski podczas dzisiejszej sesji Rady Miejskiej w Kartuzach, odnosząc się do zebrań w Spółdzielni Mieszkaniowej „Kaszuby”. Do sprawy odniósł się też burmistrz Mieczysław G. Gołuński podkreślając, że ze strony spółdzielni najwyraźniej nie ma chęci współpracy z samorządem. Mało tego, okazuje się, że włodarz nie jest też zapraszany na „walne”, a nawet zagrożono podobno, że zostanie z niego wyproszony, jeśli się pojawi.

O tym, jak wyglądają Walne Zgromadzenia Spółdzielni Mieszkaniowej „Kaszuby” w Kartuzach, lokalne media wiedzą tylko z opowieści. Na zebraniach nie pojawiają się dziennikarze, mało tego – nie jest na nie zapraszany nawet burmistrz Kartuz, o czym włodarz powiedział na dzisiejszej sesji Rady Miejskiej.

Dyskusję na temat kartuskiej spółdzielni rozpoczął radny Andrzej Borzestowski, w gorzkich słowach odnosząc się do tego, co działo się na ostatnich zebraniach. Rajca stwierdził nawet, że nad spółdzielnią wisi fatum i niewiele brakowało, aby doszło do interwencji policji, aby uspokoić atmosferę.

Reklamy

Do tematu odniósł się też wspomniany szef kartuskiego magistratu Mieczysław G. Gołuński, zwracając uwagę na to, że nie tylko nie został zaproszony na „walne”, ale też otrzymał informację, że jeśli przyjdzie, zostanie z niego wyproszony. Dodał też, że ze strony szefostwa spółdzielni nie ma chęci współpracy z samorządem.

Ile w tym prawdy? Kilka dni temu (w piątek) kontaktowaliśmy się za pośrednictwem mediów społecznościowych zarówno z prezes spółdzielni Grażyną Czubalą, jak również przewodniczącym Rady Nadzorczej Wiktorem Grzesiakiem. Poprosiliśmy o odniesienie się do ostatnich „walnych” zebrań. Nie otrzymaliśmy dotąd żadnej odpowiedzi.

Kolejne Walne Zgromadzenie w Spółdzielni Mieszkaniowej „Kaszuby” w Kartuzach odbyć ma się 25 listopada.