Mirachowo. „Wodnych problemów” ciąg dalszy. Na boisku, a może na… „basenie”?

Mirachowo. „Wodnych problemów” ciąg dalszy. Na boisku, a może na… „basenie”?

Po sprawie ul. Konopnickiej w Kiełpinie otrzymaliśmy informację o „wodnym problemie”, z jakim boryka się mieszkanka Mirachowa, której posesja leży w bliskim sąsiedztwie boiska. „Jego podniesienie i wykonanie rowu przy naszej działce było równoznaczne z jej zalaniem, a także domu i piwnicy” – przekonuje. Kłopoty pojawiają się jak tylko zacznie intensywnie padać, tak jak w miniony weekend. Czytelniczka ma też sporo żalu do wiceburmistrz S. Biankowskiej. Ta z kolei twierdzi, że „boisko praktycznie od zawsze było wyżej położone od działki sąsiadów, ale jak zostało wyrównane najpewniej zaczęło im przeszkadzać”. Uważa też, że mieszkańców Mirachowa „dopinguje”… Mariusz Treder, szef Rady Miejskiej, przez co sprawy nie da załatwić się w sposób ugodowy.

Zaczęło się 3 lata temu…

Do redakcji portalu zKaszub.info odezwała się jedna z mieszkanek Mirachowa w związku ze sprawą „wylewającego się” w przypadku intensywnych opadów boiska, z którym sąsiaduje jej posesja. Temat nie jest świeży, bowiem, jak twierdzi, wszystko zaczęło się już 3 lata temu podczas wykonywania robót przy boisku.

-Już wtedy sygnalizowaliśmy problem, ponieważ od naszej strony zaczęto wykonywać nasyp. Uspokajano nas, że wszystko jest w porządku i nie mamy się czego obawiać. Baliśmy się jednak, ponieważ od 1997 roku był problem z wodą, która płynie cały czas z lasu i zalewa działki do tego stopnia, że straż interweniuje nawet kilka razy. Tyle jest wody – pisze czytelniczka. – Podniesienie boiska i wykonanie rowu przy naszej działce było równoznaczne z jej zalaniem, a także domu i piwnicy.

Jak twierdzi nasza informatorka, wykonując chodnik wzdłuż jej posesji do studni dołożono kręgi, dzięki czemu miała ona pewność, że woda nie przeleje się na teren posesji. Niestety, woda z płyty boiska zaczęła przelewać się na teren nieruchomości. Gmina zaś, jak twierdzi, przekonywała, że „jest to teren zalewowy i może tam lecieć woda”.

„Myślałam, że Biankowska jest w porządku…”

-Były wykonane pomiary w zakresie prywatnym, z których wynika, że to co miało być wykonane według planu, nie zostało zrobione. Pierwsza odpowiedź (samorządu) była taka, że za drogo i że odstępstwa od projektu mogą być – opisuje nasza informatorka. – Według projektu woda świadomie została skierowana na nasze działki. Później były tłumaczenia, że znaleziono drenaż i dlatego nie mogli kopać niżej. O drenażu jednak S. Biankowska dowiedziała się od nas. Ja wysłałam jej zdjęcia, więc dałam jej argument. Myślałam, że jest w porządku i będzie dbać o nasze interesy. Okazało się jednak inaczej.

Czytelniczka przekonuje, że gmina wykonała ekspertyzy, które nie mają nic wspólnego z tym, co się dzieje na boisku.Tym samym w przypadku intensywnych opadów, takich jak w miniony weekend, woda zalewa jej tuje, borówki oraz wypłukuje korę i kamienie, które układała całe lato.

-Pisałam do Sylwii Biankowskiej. Przyjechała straż z workami z piaskiem. Zabezpieczyli teren, ale woda i tak dalej leje się na następną część działki – kontynuuje czytelniczka. – Pan burmistrz na zebraniu wiejskim powiedział, że jak nie będzie wyjścia i woda dalej będzie lecieć, wykonany zostanie kolektor wodny. Mam nadzieję że w końcu burmistrz dotrzyma słowa.

„Gmina wciąż szuka winnych…”

Zdaniem czytelniczki gmina wciąż szuka winnych w tej sprawie, jednak nie widzi winy w swoich działaniach. Dodaje też, że nie ma nic przeciwko boisku i dobrze że powstają takie tereny, jednak nie powinno to się odbywać kosztem okolicznych posesji. Wywołana do tablicy wiceburmistrz Sylwia Biankowska przyznaje, że sprawa jest jej dobrze znana. Twierdzi jednak, że wcześniej, gdy boisko służyło jako pastwisko, skarg nie było.

-Boisko praktycznie od zawsze było wyżej położone od działki sąsiadów, ale jak zostało wyrównane zaczęło chyba sąsiadom przeszkadzać – mówi S. Biankowska. – Właściwie mieszkańcom chodzi o to, aby wzdłuż drogi powstał kolektor, który miałby odprowadzać nadmiar wody. Już kilka razy gmina zwracała się z tym tematem do powiatu, bo jak do tej pory jeden ze spustów prowadzi wprost na teren boiska.

Wiceburmistrz wyjaśnia, że nadmiar wody jest odnotowywany w tym miejscu co kilka lat, ostatnio w 2017 roku. Wówczas gmina poprosiła o pomoc w zidentyfikowaniu problemu Tadeusza Bielawę, kierownika zarządu melioracji w Kartuzach. Wstępnie, jak wspomina S. Biankowska, zidentyfikował on możliwy zator, właśnie na działkach sąsiadujących z boiskiem.

-Nie został jednak wpuszczony w celu wykonania „odkrywek”, chodziło o sprawdzenie drożności starych, poniemieckich drenaży, które wcześniej działały bez zarzutu. Niestety, nie otrzymaliśmy raportu, gdyż Pan Bielawa przed jego ukończeniem zmarł – mówi wiceburmistrz. – Boisko zostało wyrównane na wniosek mieszkańców, którzy podjęli taką uchwałę w ramach funduszu sołeckiego.

Biankowska o Trederze: „On ich dopinguje…”

Zastępczyni burmistrza Kartuz przekonuje, że najbliżsi sąsiedzi boiska w Mirachowie to dobrzy znajomi przewodniczącego Rady Miejskiej Mariusza Tredera, który rzekomo ich „dopinguje”. Tym samym, jak pisze S. Biankowska, „być może dlatego, coś co mogło być załatwione w sposób ugodowy trzy lata temu, urosło do rangi katastrofy.”

-Gmina wykonała wzdłuż boku boiska drenaż i wybudowała wał. Albo ktoś celowo go przerwał, albo z nadmiaru wody został przerwany. Boisko nie jest utwardzone, dodatkowo wybudowaliśmy wzdłuż granicy działek chodnik ze spadkiem w kierunku boiska – tłumaczy wiceburmistrz. – Obecnie wszędzie jest problem z nadmiarem wód, gdy wody gruntowe nieco opadną problemu nie będzie. To bardzo smutne, że wykorzystuje się inwestycję, o którą zawnioskowali mieszkańcy sołectwa po to, aby wymusić coś na gminie. A właściwie po to, aby gmina wybudowała kanalizację deszczową przy nie swojej drodze.

„Hasło wyborcze burmistrza to wyssany z palca slogan…”

Zapytany o sprawę przewodniczący Rady Miejskiej w Kartuzach Mariusz Treder przekonuje, że to kolejny przykład braku odpowiedniego nadzoru nad gminną inwestycją.

-Sprawa ciągnie się od poprzedniej kadencji, od 2018 roku. Według mnie sprawa jest do załatwienia w zasadzie „od ręki”. Jeżeli coś zostało źle wykonane to należy to poprawić, tak aby nie stwarzało zagrożenia dla życia i majątku ludzi, którzy mieszkają obok – mówi M. Treder. – Nie życzę nikomu takiej sytuacji. W moim przekonaniu hasło wyborcze burmistrza, że „ludzie są najważniejsi” to zwykły, wyssany z palca slogan, nie mający odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Szef RM podkreśla, że będzie stawał w obronie każdego, kto znajdzie się w takiej sytuacji. Dodaje też, że żal mu tych ludzi, a sugestie wiceburmistrz, że wstawia się za nimi bo to jego znajomi, są żenujące.

-Z tego co wiem to pani Biankowska już pokazała, co potrafi w tej sprawie zrobić, szczególnie, że przecież jest mieszkanką Mirachowa, a pojęcie empatii jest według mnie chyba dla niej pojęciem abstrakcyjnym – dodaje M. Treder.

 

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*