Harcerze z Żukowa w ramach programu "Ekspedycja" badali zagadkę pociągu z czołgiem na dnie Raduni

Żukowscy harcerze na tropie pociągu z czołgiem na dnie Raduni

Co skrywają odmęty Raduni? Czy rzeczywiście na jej dnie spoczął pociąg z czołgiem na dnie Raduni? Tę historię z czasów II wojny światowej postanowili zbadać harcerze z 15 Drużyny Starszoharcerskiej NDZ z Żukowa.

 

Harcerze z Żukowa w ramach programu „Ekspedycja” badali zagadkę pociągu z czołgiem na dnie Raduni

W dobie łatwego dostępu do Internetu, nie jest łatwo zainteresować historią lokalną, szczególnie młodego, , związaną z własną gminą czy powiatem. Znajomość historii regionu jest jednak ważna nie tylko ze względu na kształtowanie świadomości przynależności do lokalnej wspólnoty. Posiadanie takiej wiedzy może również pomagać w rozwiązywaniu realnych, współcześnie występujących problemów. Wiedzą o tym instruktorzy Związku Harcerstwa Polskiego z Programowego Ruchu Odkrywców, którzy stworzyli Ekspedycję, propozycję programową skierowaną do drużyn harcerskich w całej Polsce. Wyzwanie podjęli harcerze i harcerki z 15 Drużyny Starszoharcerskiej NDZ z Żukowa. Postanowili oni rozwikłać zagadkę związaną z mostem kolejowym w podżukowskich Rutkach, o którym krążyły legendy.

Tajemnica pociągu z czołgiem na dnie Raduni

W listopadzie zeszłego roku harcerze rozpoczęli swój udział w Ekspedycji od zwiadu terenowego. Pytani mieszkańcy gminy Żukowo, opowiadali wiele wersji wydarzeń z końca II wojny światowej, które doprowadzić miały do wysadzenia mostu kolejowego biegnącego przez rzekę Radunię. Miejscowi spierają się, czy most został wysadzony przez żołnierzy niemieckich, radzieckich czy polskich partyzantów. Wszyscy jednak zgadzają się, co do tego, że wraz z mostem zniszczony został przejeżdżający pociąg z amunicją, który spoczął na dnie zbiornika wodnego, należącego do stojącej 170 m dalej elektrowni wodnej. Według części osób w składzie zatopionego ładunku znajdować miał się czołg. Nie ma również zgody, co do tego, czy był to pociąg niemiecki, radziecki, czy nawet polski. Na pewno jednak wysadzenie mostu z pociągiem pełnym amunicji musiało pozostawić ślady w otoczeniu.

Reklamy

Harcerze mieli okazję do nauki kreślenia map

Po zasięgnięciu języka grupa harcerzy i harcerek wzięła udział w krótkim szkoleniu kreślenia map, aby zbadać teren. Każdy zastęp był odpowiedzialny za przeszukanie wyznaczonego obszaru dookoła mostu. Poszukiwaczom udało się nanieść na mapy ślady wybuchu w postaci wielkich lejów w ziemi. Odnaleźli też odłamek pocisku moździerzowego na jednej ze skarp przy moście oraz ceglane pozostałości po starych filarach mostowych.

W okresie zimowym harcerze wzmogli poszukiwania osób, które mogłyby wiedzieć więcej o wydarzeniach z Rutek z końca II wojny światowej. Większość członków 15 DSH NDZ uczęszcza do Szkoły Podstawowej Nr 2 w Żukowie i mieszka w tym mieście. Każdy harcerz opowiedział swoim dziadkom o realizowanym przez drużynę przedsięwzięciu w nadziei, że przez pocztę pantoflową uda się dotrzeć do świadków tamtego wydarzenia.

Poprzez fora internetowe harcerzom udało się również dotrzeć do pasjonatów, którzy dzielili się swoją wiedzą. Spośród wielu wersji zdarzeń udało się wskazać kilka pewnych informacji. Trzyprzęsłowy most kratownicowy wybudowano w 1886 r.. Most został wysadzony w 1945 r. przez wojsko niemieckie, a po 3 latach został odbudowany. Przypuszczenia, że filary mostu starego mostu były wykonane z cegły, również się potwierdziły. Nowa konstrukcja opiera się już na filarach betonowych. W 1993 r. został wyłączony z użytku, a dzisiaj służy głównie trójmiejskim miłośnikom wspinaczki.

Eksplozje

Wiosna obfitowała w owocne dla poszukiwaczy spotkania. W kwietniu 15 DSH odbyła spotkanie z osobą z przeszkoleniem saperskim, natomiast w maju udało się dotrzeć do naocznego świadka tamtych wydarzeń.

Pan Henryk niemieckich saperów i sam wybuch widział jako dziecko z okna swojego rodzinnego domu. Z jego opowieści wynika, że most został wysadzony razem z dwoma wagonami pełnymi amunicji przejeżdżającego pociągu. Skład, który wyruszył z Kartuz, miał dotrzeć do Gdyni, ktoś jednak miał przestawić zwrotnicę, skierowując pociąg na niewłaściwy tor.

Niedługo po zakończeniu II wojny światowej, 3 nurków rozpoczęło w zbiorniku pracę, polegającą na wyławianiu zatopionej amunicji i detonowania ich na zboczach wąwozu. Prace trwały przez 3 lata, a jej ślady udało się harcerzom dostrzec pół roku wcześniej i umieścić na mapie terenowej. Potwierdzają to informacje pozyskane od specjalisty, który opowiadał o stosowanej przez saperów metodzie utylizacji niewybuchów i niewypałów pod ziemią. Z opowieści tej wynika jednak, że wagony nie zostały wyciągnięte.

Dlaczego nie widać wagonów?

Harcerzom udało się zbadać dno zbiornika, za pomocą wodoodpornej kamery i latarek. Niestety na filmie rejestrowanym przez kamerę nie znaleźli niczego, co wskazywałoby na obecność zatopionych wagonów.

Ostatnim miejscem, do którego udali się uczestnicy Ekspedycji była stojąca nieopodal elektrownia wodna. Dzięki pomocy pracowników, dowiedzieli się, że rzeka Radunia na odcinku przed zbiornikiem elektrowni płynie wartko i niesie ze sobą bardzo dużo rumowiska oraz mułu. Materiał nanoszony przez rzekę znacznie zmniejszył głębokość zbiornika. Pierwotnie miał on 11 m głębokości, obecnie są to 4 m. Oznacza to naniesienie 7 m mułu w ciągu 100 lat działania elektrowni. Nie podjęto jednak prób wyczyszczenia zbiornika z obawy przed zagrzebanymi w mule pozostałościami po amunicji sprzed 70 lat z wysadzonych wagonów.

Jeżeli pociąg rzeczywiście leży na dnie rozlewiska Raduni w Rutkach, jego bezpośrednia obserwacja jest niemożliwa ze względu na zalegającą na nim grubą warstwę mułu. Aby uzyskać pewność, że wagony się tam znajdują, należałoby przeprowadzić pogłębianie zbiornika lub badania bardziej zaawansowaną aparaturą.

[Not a valid template]

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*