Grzegorz Porowski z zespołu Loka fot. zKaszub.info

LOKA: Nigdy nie stawialiśmy na wizerunek

Mało kto nie zna zespołu Loka. Ich hity m.in. „Prawdziwe powietrze” czy „Atom miłość” przez długi czas nie znikały z list przebojów. Jaki jest przepis na udany utwór? Jakie mają plany co do przyszłości? O tym oraz wielu innych kwestiach rozmawialiśmy z zespołem Loka!

Grzegorz Porowski z zespołu Loka fot. zKaszub.info
Grzegorz Porowski z zespołu Loka fot. zKaszub.info

Elżbieta Lejk: Dotychczasowo single – „Oczy Miasta” czy „Prawdziwe powietrze” stawały się hitem bardzo szybko. Czy jest na to jakiś przepis?

Grzegorz Porowski: Myślę, że teraz zmieniły się nieco czasy i tych piosenek jest dużo. Najmocniejszymi naszymi – dotychczas – hitami były „Oczy Miasta”, „Prawdziwe powietrze” czy „Atom miłości”. Każde z nich ma ponad milion wejść na YouTube jednak może to różnie rozpatrywać. Chyba nie ma przepisu na hit. Gdyby istniał to napisalibyśmy takich nawet i trzydzieści sześć piosenek. To raczej strzał na oślep.

Reklamy

Kamil Mateja: Nie kalkulujemy. Tego nie da się nawet zrobić, tworząc daną piosenkę.

E.L: W jednym z wywiadów, padły słowa, iż inspiracją do stworzenia tekstu piosenki „Prawdziwe powietrze” był mail do byłej narzeczonej jednego z Was. Pozostałe utwory…

G.P: Jeśli chodzi o teksty to – w większości przypadków – inspirację czerpiemy z życia. Piosenki często piszemy razem. Proces tworzenia utworu jest dynamiczny – czasami udaje się go zakończyć w bardzo krótkim czasie. Innym razem – powstaje bardzo długo.

K.M: Proces tworzenia piosenki z reguły zaczyna się od tego, że wpada mi pomysł na melodię, którą potem wysyłam do Grzegorza. On wymyśla do tego skrawek tekstu. Później spotykamy się w studiu i razem dogrywamy szczegóły. To zawsze jednak na początku działa na zasadzie współpracy na odległość. Spotykamy się dopiero później by doprecyzować.

E.L: Macie pewne sztywne zasady, których trzymacie się w czasie tworzenia piosenek?

G.P: Właściwie to wprost przeciwnie. Sztywne zasady sprawiają, że potem trudno jest cokolwiek zrobić. Trzymamy się przede wszystkim pójście na żywioł – tworzenie harmonii to całkowita improwizacja, brak sztywnych zasad. Nie ma reguł pisania melodii czy tekstu.

E.L: Darzycie któryś ze swoich utworów szczególnym sentymentem czy sympatią?

G.P: Lubimy wszystkie nasze utworu. Mamy sześć piosenek, które są koncertowe. Staramy się stworzyć każdy utwór w taki sposób by ludzie mogli je śpiewać razem z nami.

E.L: Jesteście już na tym etapie popularności, kiedy ludzie rozpoznają Wasze twarze i utożsamiają je z Waszym repertuarem?

G.P: Nasz zespół od początku stawiał na to, że chcemy być znani z piosenek. Nigdy nie stawialiśmy na wizerunek. By zapisać się w pamięci publiczności swoim repertuarem, taki zespół potrzebuje około 10 lat. Wymaga to wielu koncertów, właściwie objazdu Polski – my dotychczas zaliczyliśmy około 400 występów w kraju. Dziś, po 7 latach, w ciągu których zagraliśmy dla sporej ilości ludzi, możemy myśleć o budowaniu wizerunku. Według mnie to jest właśnie moment, kiedy możemy „zaświecić twarzą”. 

E.L: Kilka miesięcy temu ukazał się Wasz singiel „Atom miłości”. W planach pojawia się nowa płyta…

G.P: Raczej tak. W tej chwili w przygotowaniu mamy trzy utwory. Przez cały czas pracujemy nad nimi. Jeden z nich robimy w koprodukcji z Marcinem Kindlą, kolejny tworzymy sami a ostatni… jest ciągle przedmiotem rozważania. Zobaczymy, co będzie. Nie ma, co w tej chwili przesądzać. Bardzo cieszylibyśmy, gdyby zostały one przyjęte tak jak „Atom miłości”. Dodatkowo chcielibyśmy stworzyć materiał świąteczny. Nie kolędowy, a bardzo wesoły i gwiazdkowy.

E.L: Trudno wyczuć moment, w którym osiąga się złoty środek – skończyć prace nad piosenką, aby nie przedobrzyć?

G.P: Jest bardzo trudne. Dla mnie nie ma teorii pisania piosenek, nie ma przepisu. Można na przykład opierać się na tym jak były one tworzone kiedyś – z drugiej strony ten proces dziś jest już zupełnie inny. Można znaleźć złoty środek, opierać się na old scholowym stylu. Obecnie na szeroko pojętym rynku dostępny jest wszystko. Według mnie najgorsze jest, gdy uwięzisz się w jednej estetyce, ponieważ później trudno się od tego uwolnić. My unikamy tego. Chcemy być rozpoznawalni na gruncie tekstu i melodii, a nie tego, że jesteśmy na przykład kwartetem gitarowym.

E.L: Dziękuję za rozmowę.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*